sobota, 11 kwietnia 2015

Zaginiona księżniczka cz.3

Dni i noce mijały, a ja już miałam 19 lat. Upłynęły 3 lata od mojego wyjazdu. Włosy miałam teraz trochę dłuższe, ale i tak wielce się nie zmieniłam. Jestem teraz tylko bardziej doświadczona i nauczona. Umiem posługiwać się kataną i uczono mnie, jak powinna zachowywać młoda księżniczka, dama. Przez ten cały czas nie widziałam, żadnego z Uchihów. Jednakże podobno byli u mnie, lecz aż dotąd nie znam powodu ich odwiedzin.  Wtedy nie było mnie w pałacu, gdyż byłam w podróży. Od dowiedzenia się kim jestem, nie miałam żadnego kontaktu z NIM. Dzień mijał, jak każdy inny.  Właśnie teraz  miałam trening samoobrony i walki na katanę z Deidarą.  Był to wysoki, umięśniony blondyn. Jego grzywka opadała na prawe oko, a tęczówki miał koloru błękitnego. Był on moim przyjaciele, jak i zarazem nauczycielem. Po  skończonym treningu udałam się  do swojej komnaty. Ledwo zdążyłam się przebrać, a przyszła służka, która oznajmiła,  że rodzice mnie oczekują. Ciekawe, po co? Gotowa zeszłam do głównej sali. Na tronie siedział wysoki mężczyzna z nieco dłuższymi rudawymi włosami. Oczy miał koloru zieleni, tak jak ja i mój brat Pain. Obok niego siedziała piękna kobieta w białej sukni.  Miała ona różowe włosy spięte w koka, a tęczówki raziły swą rubinową barwą.  Tego samego koloru spojówki posiadał mój drugi brat Sasori.  Jego  czerwone włosy, długością sięgały do końca uszów.  Był wysoki, dobrze zbudowany. Na sali nie zabrakło również Peina wraz ze swoją małżonką, Konan. Przeczuwałam co mogą mi powiedzieć. W końcu jestem już w "odpowiednim" wieku by wyjść za mąż. Jeżeli istnieje taki wiek.  Głos jak zwykle zabrała głowa rodziny, czyli mój ojciec Oda.
- Sakura, masz już 19 lat, więc wybraliśmy Ci kandydata na męża. - Nie pomyliłam się.  Teraz tylko jedna sprawa, kogo??
- Kim on jest? - zapytałam z nieukrywaną ciekawością.
- Jest on z bardzo dobrego rodu, a wasze małżeństwo pomoże nam w razie czego i będzie umocnieniem pokoju.  To książę Konohy, Sasuke Uciha - odpowiedział Oda, ponownie zasiadając na tronie. Chyba słuch mnie myli, że niby kto?? Ten, który złamał mi serce, zmieszał mnie z błotem ma zostać moim mężem? Osobą, z którą spędzę resztę życia i za pewnie będę musiała dać mu potomka??
- Ależ ojcze, matko nie może to być ktoś inny?? - wymamrotałam z nadzieją.
- Przykro mi, ale nie. To najlepsza partia dla Ciebie. Nie sprzeciwiaj się, zrozumiano? - surowo rozkazał rudowłosy. jeśli tak mówi, to muszę to zrobić. Chociaż nie cieszył mnie ten fakt. Pewnie myślicie, że za szybko się zgodziłam. Może i macie racje, ale moje decyzje odbijają się tez na poddanych. Ze względu na nich to uczynię oraz z szacunku do rodziców. Wiem, że nie chcą dla mnie źle. Niestety taki los księżniczki, poświecić się w niektórych sprawach.
- Nie martw się córciu. Wszystko się ułoży.  -pocieszała mnie Kaori. Mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i lekko się uśmiechnęłam. Może nie będzie tak źle. Przecież moi rodzice też zostali zmuszeniu do ślubu, jednak mieli szczęście, gdyż szczerze się w sobie zakochali.  A ja?? Nie chciałam Go więcej widzieć.  Kiedy dowiedziała się reszty szczegółów związanych z przyjęciem zaręczynowym, udałam się do swojego ulubionego miejsca, którym był ogród.  Chciałam wszystko na spokojnie przemyśleć i uspokoić. Mimo, że zgodziłam się, co nie oznacza, że się z tym pogodziłam. Niby w jaki sposób chciałabym z własnej woli, wyjść za kogoś kto tak mnie skrzywdził.  Naprawdę Go kochałam, a jak mnie potraktował? Jak śmiecia, nic nie wartą, nie znaczącą osobę.  Długo nie mogłam się po tym pozbierać. Na samą myśl, że mój ukochany ma żenić się z inną serce mi się krajało.  Ciekawe co się stało z jego narzeczoną , że nadal jest kawalerem.... Te 3 lata zmieniły mnie, z czego bardzo się cieszę. Jeżeli to małżeństwo ma pomóc, zrobię to.  Ale nikt nie powiedziała, ze mam być dla niego wyjątkowo miła, czy sympatycznie nastawiona. O nie. Pokaże mu co stracił, co mógł mieć. Pożałuję wszystkich swoich uczynków. Oczywiście nie zrobię nic, co by mogło zakłócić jedną z ceremonii. Będę posłuszna rodzicom. Nie okaże mu tylko żadnych uczuć. Zachowam się tak , jak  przystało na prawdziwą damę. A z dziećmi co ? Nie wiem. Będę musiała się psychicznie i fizycznie nastawić, że będzie musiał mnie dotknąć. Ciekawe czy mnie pozna? Szczerze to stęskniłam się za Mikoto, Fugaku i Itachim. Miło będzie ich znów zobaczyć. Za pewnie nieco się zmienili, albo i nie. Wygląd Sasuke, również mógł się zmienić. Może nabrał więcej mięśni, zmężniał, a charakter? Wcześniej wystarczyła chwila, i wiadomo jak mnie potraktował. Pewnie będzie tak samo. Za dużo mam pytań, a za mało odpowiedzi. Nie zastanawiałam się juz nad tym dłużej, wstałam i wróciłam do zamku. Umyłam się i od razu udałam się spać, marząc o lepszym jutrze. Następnego dnia wszystko toczyło się bardzo szybko. Szykowania, pakowania do mojego wyjazdu. Dzień zleciał w mgnieniu oka, a już pojutrze miałam być w drodze do Konohy.  Ze  wszystkich sił, miałam spodobać się przyszłemu mężowi, aby w ostatniej chwili nic nie odwołał. Tylko, ze nie chciałam, lecz moje zdanie nie było brane pod uwagę.  W dniu podróży dopisywał mi okropny humor, a raczej jego brak. Pocieszające dla mnie było  to, że jadą ze mną Sasori i Deidara. Przynajmniej nie będę się nudziła. Przy nich czuję się swobodnie, nie muszę niczego udawać, po prostu jestem sobą. Z nimi czuję się raźniej.  Drogę przebyliśmy bezpiecznie, bez żadnego ataku. W jednym powozie chłopcy jechali ze mną, zaś w drugim moi rodzice.  Pein i Konan zostali w kraju, aby panować pod nie obecność Ody i Kaori.  Wprawiają się, bo już nie długo rodzice odejdą na "emeryturę" i to właśnie brat zajmie tron. Na miejsce dojechaliśmy wieczorem. Byłam zmęczona. Służba zaprowadziła nas do sali tronowej, gdzie mieliśmy być przyjęci przez króla i królową. Weszliśmy, ukłoniliśmy się a rudowłosy przedstawiła nas. Na tronie, ku memu zdziwieniu siedział Itachi z jakąś kobietą, a obok nich jego rodzice.  czyli, ze starszy syn objął tron?
- Witaj królu Itachi, królowo Amaru, Mikoto-ssan, Fugaku-san. Jestem władcą kraju Gwiazd, Oda Haruno, moja małżonka Kaori, syn Sasori, przyjaciel, jak i nauczyciel moich dzieci Deidara oraz moja córka Sakura Aimi Haruno.  - powiedział tata, po kolei na nas wskazując. Kiedy mówił o mnie, kazał podejść bliżej. Tak tez uczyniłam i ponownie ukłoniłam się. Spojrzałam na wszystkich Uchihów. W ich oczach zauważyłam zdziwienie. No cóż nie wiedzieli, jak wyglądam, za ich wizyty nie posiadałam żadnego portretu, a imię mogli uznać za zbieg okoliczności. Po chwili Mikoto zerwała się z krzesła i  szybko do mnie podeszła, mocno mnie tuląc. Po kilku minutach, odsunęła się ode mnie, a na jej policzkach widoczne były ślady po łzach. Następnie podszedł do nas Fugaku i przyciągnął do siebie czarnowłosą.
- Przepraszam za jej zachowanie.  3 lata temu opiekowaliśmy się pewna dziewczyną o tym samym imieniu i podobnym wyglądzie, ale to nie możliwe, żebyś to była ty księżniczko. - rzekł były król z  lekkim smutkiem.
- Nic nie szkodzi. Jednakże nie zgodzę się z panem. Czy już mnie nie poznajecie? Nawet  ty Oni.-san? O ile mogę  zwrócić się tak do króla? -  wymamrotałam spuszczając lekko głowę w dół.
- Jak mnie nazwałaś? - wyszeptał czarnooki nie dowierzając. Wstał z tronu i powoli podszedł do mnie.
- Oni-san... Proszę się nie gniewać, za moją bezczelność- -wyjąkałam, martwiąc się, ze mnie za to zruga.
- Ale za co przepraszasz??? Za to, że w końcu odnaleźliśmy naszą kochaną  Sakurcię?? - powiedział i tym razem to on mnie mocno uścisnął.  Z moich oczu poleciały łzy szczęścia. Powoli odkleił się ode mnie i odchrząknął.
- Królu Odzie dziękuję Ci, że przyprowadziłeś do nas księżniczkę Sakurę. Zaraz z rozkaże służbie, aby zaprowadziła was do pokoi. Pewnie jesteście zmęczeni podróżą. Możecie zostać u nas ile zechcecie. A co do zaistniałej wcześniej sytuacji, to...- przemówił brunet, lecz przerwał mu zielonooki.
- Nie musisz się tłumaczyć. Córka nam wszystko opowiedziała. To ja chciałbym Wam podziękować z całego serca za zajęcie się nią, za to co dla niej uczyniliście. Teraz nie muszę się martwić o jej przyszłość u boku twego brata. Będę spokojny. - rzekł Oda, uśmiechając się.
- Dziękuję za te miłe słowa. Sakura zawsze była i będzie dla nas ważna. To dla nas zaszczyt, że oficjalnie zostanie członkiem naszej rodziny. Wcześniej traktowałem ją jak siostrę, tym bardziej teraz będę mógł.  - odpowiadając również się uśmiechnął i puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się.
- Dobrze słyszeć. Niestety nie zostaniemy długo , musimy wracać do kraju, ale jeżeli to możliwe, czy do ślubu może tu pozostać Deidara i do pewnego czasu mój syn? - zadał pytanie rudowłosy.
-  Żaden problem, a teraz zapraszam do komnat.  - odparł czarnooki i zawołał trzech służących, którzy  zabrali bagaże do odpowiednich pomieszczeń. Po rozpakowaniu, z powrotem udałam się do sali, wcześniej poproszona o to. Na miejscu zastałam Itachiego i jego żonę, Deidarę i Sasoriego.
- O Sakura, w samą porę. Jeśli Ci to nie przeszkadza, chciałby przedstawić Ci moją ukochaną, a twój brat zaproponował rozmowę w celu lepszego poznania się - rzekł czarnowłosy.
- Cały on.  Zawsze musi wszystko wiedzieć, bo martwi się o swoja młodszą siostrzyczkę. - zadrwiłam.
- A to źle??? Już raz Cię straciliśmy, drugiego nie będzie - odparł oburzony rubinooki.
- Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - zaśmiał się blondyn i poklepał go po ramieniu.
- Chłopcy dość już tego. Pokażcie choć trochę manier i dacie mówić królowi Itachiemu-san.  - rzekłam karcąc ich.
- Dziękuję Ci Sakura, ale dawniej było miło jak nazywałaś mnie Itachi-kun lub Oni-san, dalej tak możesz - oznajmił czarnooki. Dziewczyna obok lekko go szturchnęła.
- No co kochanie?? Zazdrosna? – zapytał  Itachi, Amaru.
- Skądże skarbie. Tylko, że nadal nie dajesz mi poznać dziewczyny, o której dużo słyszałam od Ciebie i twojego brata.  - powiedziała z lekkim oburzeniem na jego  zachowanie.
- Nie gniewaj się już. - pocałował ja w policzek.
- Dobrze. Witam Cię Sakuro. Jestem Amaru Uchiha, ja widzisz żona tego nieokrzesanego króla.  - przedstawiła się, na chwilę złośliwie się uśmiechając przy wypowiedzeniu ostatnich słów. Dopiero teraz w spokoju mogłam się jej przyjrzeć. Długie do pasa kasztanowe, proste włosy. Błękitne oczy i brzoskwiniowa cera. Była piękna.
- Mnie również miło  poznać. A co do naszego króla, masz racje. Jeśli chcesz mogę dużo Ci o nim opowiedzieć. Co wyrabiał, za czasów mego pobytu tutaj - odrzekłam puszczając jej oczko.
- Widzę, że się dogadamy i będziemy mieć sporo tematów do rozmów.
- Też tak myślę.. Wiesz Itachi-kun nie sądziłam, że ktoś Cię zechce, a w szczególności tak urocza dziewczyna.  - powiedziałam z lekką złośliwością, ale szczery, życzliwy uśmiech posłałam kobiecie.
- Sam się sobie dziwię, że jeszcze ode mnie nie uciekła. Chyba naprawdę mnie kocha tak mocno, jak ja ją - odpowiedział. Przytulił ją i z czułością złożył na jej ustach pocałunek. Niebieskooka tylko zarumieniła się.
- To dobrze, że jesteś szczęśliwy. A jak tam po tuleniu błotnym - zapytałam, przypominając sobie tamta sytuację.
- Na szczęście Amaru nie była zła, ale i tak pozostało trochę.  - oburknął.
- Właśnie, do tej pory nie wiem, skąd miał na sobie błoto. Powiesz mi? - stwierdziła kasztanowłosa.
-Już mówię. Bo ja i jego brat mieliśmy małą kąpiel  w błocie, lecz nie z mojej winy. A, że tak kochamy Oni-san to wyściskaliśmy go. Pech chciał, że akurat gdzieś wychodził.  - rzekłam niewinnie i słodko się uśmiechając.
- To już wszystko rozumiem.
- Z czego się śmiejecie - zapytał czarnooki blondyna i czerwonowłosego.
- Wyobrażaliśmy sobie wasz widok w błocie i od razu przypomnieliśmy sobie, to jak Saki wpadła u nas - odparł Sasori, na chwilę przestając się śmiać, ale ponownie wybuchł śmiechem.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Wtedy to mnie Deidara wepchnął, a tam Uchiha!! Więc to nie moja winna, w  żadnym wypadku.- żachnęłam się. Rubinooki i niebieskooki wpadli w większy napad niepohamowanego śmiechu, aż zaczęli turlać sie po podłodze.  Widok leżących chłopaków wywołał rozbawienie u Itachiego i lekki chichot Amaru. Gdyby nie nagłe otworzenie i wtargniecie jakiejś osoby do pomieszczenia, nadal by się śmiali. Kiedy w miarę ucichli rozbrzmiał głos.
- Itachi!!! Gdzie jest ta moja "Narzeczona"?? Chcę ją zobaczyć, bo jak to kolejna brzydula, jak ostatnie, to nie żenię się!!!!
- Zapewniam Cię, że nie.
- Aha. Mam rozumieć, że za to inteligencją nie grzeszy???
- Wręcz przeciwnie, braciszku..
- Tak??  Ładna, mądra...Ile ci dała, abyś tak powiedział??-
- No nic - odarł zmieszany król.
- Kurczę, spora ta suma. Mnie tez będzie musiała przekupić. Mam nadzieję, ze jej rodzice są bardzo bogaci - powiedział. Na sali ponownie było słychać śmiech, wywołany ich dialogiem. Sasori z Deidarą leżąc na podłodze, aż płakali ze śmiechu Zaś ja stanęłam spokojnie i założyłam ręce na klatce piersiowej i odezwała się.
- Żaden z niego adonis, brak mu poczucia humoru, niezbyt inteligentny, może ja powinnam zastanowić się nad zerwaniem zaręczyn... - po tej wypowiedzi minęłam zdezorientowanego bruneta i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam. Chłopaki powoli sie uspokoili, wstali i przechodząc obok młodego Uchihy powiedzieli.
-  Wykopałeś sobie sam grób - Sasori
- Spoczywaj w pokoju - Deidara.  Również wyszli.
- Oj młody nieźle sobie nagrabiłeś. Jakby co nie wciągaj mnie w to. - rzekł Itachi i wraz ze swoją żoną opuścili salę.  przez jakąś chwilę, czarnooki stał nieruchomo, analizując o co im chodziło. Potem udał się do swojej sypiali, dalej nad tym sie zastanawiając i z tymi myślami zasnął. Następnego dnia młoda Haruno została wcześniej obudzona przez swojego nauczyciela. Razem z nim i jej bratem poszli na polanę, za zamkiem, aby ćwiczyć walkę na szpady.  Walczyli już od 3 godzin. Różowołosa była ubrana w strój do ćwiczeń, bardziej w wyglądzie przypominający ubrania męskie. Swoje długie włosy schowała pod chustą, aby nie przeszkadzały jej.  Z każdą kolejna lekcja, potrafiła więcej i udoskonalała opanowane już kroki. Dzisiaj nawet pokonała już kilka razy Deidare.
- Stary, słaby jesteś - śmiał się książę.
- Tak?? To teraz ty walcz, jak jesteś lepszy -  blondyn złowrogo na niego syknął.
- Nie mam ochoty.
- Nie chce Ci się, czy boisz się przegranej?? - tym razem odezwała się zielonooka.
- Ciebie?? Nigdy - zaprzeczył.
- To zmierzmy się.  Okaże się kto jest lepszy.  - zaproponowała dziewczyna.

-  Zgoda, tylko potem nie płacz - rzekł czerwonowłosy z pewnością w głosie. Podniósł się z miejsca, złapał za szpadę i ustawił się w odpowiedniej pozycji. Walka zaczęła się.  Nie wiedzieli, jednak że ktoś ich obserwuje...
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*     
Podobało się? Jak tak to liczę na komentarze. Wasza opinia mile widziana. Ta negatywna również. Następna część pojawi się kiedy będą chociaż z 2 komentarze. Dziękuję :* 
Pozdrowienia Aimi-chan