Dni i noce mijały, a ja już
miałam 19 lat. Upłynęły 3 lata od mojego wyjazdu. Włosy miałam teraz trochę
dłuższe, ale i tak wielce się nie zmieniłam. Jestem teraz tylko bardziej
doświadczona i nauczona. Umiem posługiwać się kataną i uczono mnie, jak powinna
zachowywać młoda księżniczka, dama. Przez ten cały czas nie widziałam, żadnego
z Uchihów. Jednakże podobno byli u mnie, lecz aż dotąd nie znam powodu ich
odwiedzin. Wtedy nie było mnie w pałacu, gdyż byłam w podróży. Od
dowiedzenia się kim jestem, nie miałam żadnego kontaktu z NIM. Dzień
mijał, jak każdy inny. Właśnie teraz miałam trening samoobrony i walki
na katanę z Deidarą. Był to wysoki, umięśniony blondyn. Jego grzywka
opadała na prawe oko, a tęczówki miał koloru błękitnego. Był on moim
przyjaciele, jak i zarazem nauczycielem. Po skończonym treningu udałam
się do swojej komnaty. Ledwo zdążyłam się przebrać, a przyszła służka,
która oznajmiła, że rodzice mnie oczekują. Ciekawe, po co? Gotowa zeszłam
do głównej sali. Na tronie siedział wysoki mężczyzna z nieco dłuższymi
rudawymi włosami. Oczy miał koloru zieleni, tak jak ja i mój brat Pain. Obok
niego siedziała piękna kobieta w białej sukni. Miała
ona różowe włosy spięte w koka, a tęczówki raziły swą rubinową barwą.
Tego samego koloru spojówki posiadał mój drugi brat Sasori. Jego
czerwone włosy, długością sięgały do końca uszów. Był wysoki,
dobrze zbudowany. Na sali nie zabrakło również Peina wraz ze swoją małżonką,
Konan. Przeczuwałam co mogą mi powiedzieć. W końcu jestem już w "odpowiednim"
wieku by wyjść za mąż. Jeżeli istnieje taki wiek. Głos jak zwykle zabrała
głowa rodziny, czyli mój ojciec Oda.
- Sakura, masz już 19 lat, więc
wybraliśmy Ci kandydata na męża. - Nie pomyliłam się. Teraz tylko jedna
sprawa, kogo??
- Kim on jest? - zapytałam z
nieukrywaną ciekawością.
- Jest on z bardzo dobrego
rodu, a wasze małżeństwo pomoże nam w razie czego i będzie umocnieniem pokoju.
To książę Konohy, Sasuke Uciha - odpowiedział Oda, ponownie
zasiadając na tronie. Chyba słuch mnie myli, że niby kto?? Ten, który złamał mi
serce, zmieszał mnie z błotem ma zostać moim mężem? Osobą, z którą spędzę
resztę życia i za pewnie będę musiała dać mu potomka??
- Ależ ojcze, matko nie może to
być ktoś inny?? - wymamrotałam z nadzieją.
- Przykro mi, ale nie. To
najlepsza partia dla Ciebie. Nie sprzeciwiaj się, zrozumiano? - surowo rozkazał
rudowłosy. jeśli tak mówi, to muszę to zrobić. Chociaż nie cieszył mnie ten
fakt. Pewnie myślicie, że za szybko się zgodziłam. Może i macie racje, ale moje
decyzje odbijają się tez na poddanych. Ze względu na nich to uczynię oraz z
szacunku do rodziców. Wiem, że nie chcą dla mnie źle. Niestety taki los
księżniczki, poświecić się w niektórych sprawach.
- Nie martw się córciu.
Wszystko się ułoży. -pocieszała mnie Kaori. Mocno mnie przytuliła.
Odwzajemniłam uścisk i lekko się uśmiechnęłam. Może nie będzie tak źle.
Przecież moi rodzice też zostali zmuszeniu do ślubu, jednak mieli szczęście,
gdyż szczerze się w sobie zakochali. A ja?? Nie chciałam Go więcej
widzieć. Kiedy dowiedziała się reszty szczegółów związanych z przyjęciem
zaręczynowym, udałam się do swojego ulubionego miejsca, którym był ogród.
Chciałam wszystko na spokojnie przemyśleć i uspokoić. Mimo, że zgodziłam
się, co nie oznacza, że się z tym pogodziłam. Niby w jaki sposób chciałabym z
własnej woli, wyjść za kogoś kto tak mnie skrzywdził. Naprawdę Go
kochałam, a jak mnie potraktował? Jak śmiecia, nic nie wartą, nie znaczącą
osobę. Długo nie mogłam się po tym pozbierać. Na samą myśl, że mój
ukochany ma żenić się z inną serce mi się krajało. Ciekawe co się stało z jego narzeczoną , że nadal jest kawalerem.... Te 3 lata zmieniły mnie, z czego bardzo się
cieszę. Jeżeli to małżeństwo ma pomóc, zrobię to. Ale nikt nie
powiedziała, ze mam być dla niego wyjątkowo miła, czy sympatycznie nastawiona.
O nie. Pokaże mu co stracił, co mógł mieć. Pożałuję wszystkich swoich uczynków.
Oczywiście nie zrobię nic, co by mogło zakłócić jedną
z ceremonii. Będę posłuszna rodzicom. Nie okaże mu tylko żadnych uczuć.
Zachowam się tak , jak przystało na prawdziwą damę. A z dziećmi co ? Nie
wiem. Będę musiała się psychicznie i fizycznie nastawić, że będzie musiał mnie
dotknąć. Ciekawe czy mnie pozna? Szczerze to stęskniłam się za Mikoto, Fugaku i
Itachim. Miło będzie ich znów zobaczyć. Za pewnie nieco się zmienili, albo i
nie. Wygląd Sasuke, również mógł się zmienić. Może nabrał więcej mięśni,
zmężniał, a charakter? Wcześniej wystarczyła chwila, i wiadomo jak mnie
potraktował. Pewnie będzie tak samo. Za dużo mam pytań, a za mało odpowiedzi.
Nie zastanawiałam się juz nad tym dłużej, wstałam i wróciłam do zamku. Umyłam
się i od razu udałam się spać, marząc o lepszym jutrze. Następnego dnia
wszystko toczyło się bardzo szybko. Szykowania, pakowania do mojego wyjazdu.
Dzień zleciał w mgnieniu oka, a już pojutrze miałam być w drodze do Konohy.
Ze wszystkich sił, miałam spodobać się przyszłemu mężowi, aby w
ostatniej chwili nic nie odwołał. Tylko, ze nie chciałam, lecz moje zdanie nie
było brane pod uwagę. W dniu podróży dopisywał mi okropny humor, a raczej
jego brak. Pocieszające dla mnie było to, że jadą ze mną Sasori i
Deidara. Przynajmniej nie będę się nudziła. Przy nich czuję się swobodnie, nie
muszę niczego udawać, po prostu jestem sobą. Z nimi czuję się raźniej.
Drogę przebyliśmy bezpiecznie, bez żadnego ataku. W jednym powozie
chłopcy jechali ze mną, zaś w drugim moi rodzice. Pein i Konan zostali w
kraju, aby panować pod nie obecność Ody i Kaori. Wprawiają się, bo już
nie długo rodzice odejdą na "emeryturę" i to właśnie brat zajmie
tron. Na miejsce dojechaliśmy wieczorem. Byłam zmęczona. Służba zaprowadziła
nas do sali tronowej, gdzie mieliśmy być przyjęci przez króla i królową. Weszliśmy,
ukłoniliśmy się a rudowłosy przedstawiła nas. Na tronie, ku memu zdziwieniu
siedział Itachi z jakąś kobietą, a obok nich jego rodzice. czyli, ze
starszy syn objął tron?
- Witaj królu Itachi, królowo
Amaru, Mikoto-ssan, Fugaku-san. Jestem władcą kraju Gwiazd, Oda Haruno, moja
małżonka Kaori, syn Sasori, przyjaciel, jak i nauczyciel moich dzieci Deidara
oraz moja córka Sakura Aimi Haruno. - powiedział tata, po kolei na nas
wskazując. Kiedy mówił o mnie, kazał podejść bliżej. Tak tez uczyniłam i
ponownie ukłoniłam się. Spojrzałam na wszystkich Uchihów. W ich oczach
zauważyłam zdziwienie. No cóż nie wiedzieli, jak wyglądam, za ich wizyty nie posiadałam
żadnego portretu, a imię mogli uznać za zbieg okoliczności. Po chwili Mikoto
zerwała się z krzesła i szybko do mnie podeszła, mocno mnie tuląc. Po
kilku minutach, odsunęła się ode mnie, a na jej policzkach widoczne były ślady
po łzach. Następnie podszedł do nas Fugaku i przyciągnął do siebie czarnowłosą.
- Przepraszam za jej
zachowanie. 3 lata temu opiekowaliśmy się pewna dziewczyną o tym samym
imieniu i podobnym wyglądzie, ale to nie możliwe, żebyś to była ty księżniczko.
- rzekł były król z lekkim smutkiem.
- Nic nie szkodzi. Jednakże nie
zgodzę się z panem. Czy już mnie nie poznajecie? Nawet ty Oni.-san? O ile
mogę zwrócić się tak do króla? - wymamrotałam spuszczając lekko
głowę w dół.
- Jak mnie nazwałaś? -
wyszeptał czarnooki nie dowierzając. Wstał z tronu i powoli podszedł do mnie.
- Oni-san... Proszę się nie
gniewać, za moją bezczelność- -wyjąkałam, martwiąc się, ze mnie za to zruga.
- Ale za co przepraszasz??? Za
to, że w końcu odnaleźliśmy naszą kochaną Sakurcię?? - powiedział i tym razem
to on mnie mocno uścisnął. Z moich oczu poleciały łzy szczęścia.
Powoli odkleił się ode mnie i odchrząknął.
- Królu Odzie dziękuję Ci, że
przyprowadziłeś do nas księżniczkę Sakurę. Zaraz z rozkaże służbie, aby
zaprowadziła was do pokoi. Pewnie jesteście zmęczeni podróżą. Możecie zostać u
nas ile zechcecie. A co do zaistniałej wcześniej sytuacji, to...- przemówił
brunet, lecz przerwał mu zielonooki.
- Nie musisz się tłumaczyć.
Córka nam wszystko opowiedziała. To ja chciałbym Wam podziękować z całego serca
za zajęcie się nią, za to co dla niej uczyniliście. Teraz nie muszę się martwić
o jej przyszłość u boku twego brata. Będę spokojny. - rzekł Oda, uśmiechając
się.
- Dziękuję za te miłe słowa.
Sakura zawsze była i będzie dla nas ważna. To dla nas zaszczyt, że oficjalnie
zostanie członkiem naszej rodziny. Wcześniej traktowałem ją jak siostrę, tym
bardziej teraz będę mógł. - odpowiadając również się uśmiechnął i puścił
do mnie oczko. Zarumieniłam się.
- Dobrze słyszeć. Niestety nie
zostaniemy długo , musimy wracać do kraju, ale jeżeli to możliwe, czy do ślubu
może tu pozostać Deidara i do pewnego czasu mój syn? - zadał pytanie rudowłosy.
- Żaden problem, a teraz
zapraszam do komnat. - odparł czarnooki i zawołał trzech służących,
którzy zabrali bagaże do odpowiednich pomieszczeń. Po rozpakowaniu, z
powrotem udałam się do sali, wcześniej poproszona o to. Na miejscu zastałam
Itachiego i jego żonę, Deidarę i Sasoriego.
- O Sakura, w samą porę. Jeśli
Ci to nie przeszkadza, chciałby przedstawić Ci moją ukochaną, a twój brat
zaproponował rozmowę w celu lepszego poznania się - rzekł czarnowłosy.
- Cały on. Zawsze musi
wszystko wiedzieć, bo martwi się o swoja młodszą siostrzyczkę. - zadrwiłam.
- A to źle??? Już raz Cię
straciliśmy, drugiego nie będzie - odparł oburzony rubinooki.
- Nie denerwuj się tak, złość
piękności szkodzi - zaśmiał się blondyn i poklepał go po ramieniu.
- Chłopcy dość już tego.
Pokażcie choć trochę manier i dacie mówić królowi Itachiemu-san. -
rzekłam karcąc ich.
- Dziękuję Ci Sakura, ale dawniej
było miło jak nazywałaś mnie Itachi-kun lub Oni-san, dalej tak możesz -
oznajmił czarnooki. Dziewczyna obok lekko go szturchnęła.
- No co kochanie?? Zazdrosna? –
zapytał Itachi, Amaru.
- Skądże skarbie. Tylko, że
nadal nie dajesz mi poznać dziewczyny, o której dużo słyszałam od Ciebie i
twojego brata. - powiedziała z lekkim oburzeniem na jego
zachowanie.
- Nie gniewaj się już. -
pocałował ja w policzek.
- Dobrze. Witam Cię Sakuro.
Jestem Amaru Uchiha, ja widzisz żona tego nieokrzesanego króla. - przedstawiła
się, na chwilę złośliwie się uśmiechając przy wypowiedzeniu ostatnich słów.
Dopiero teraz w spokoju mogłam się jej przyjrzeć. Długie do pasa
kasztanowe, proste włosy. Błękitne oczy i brzoskwiniowa cera. Była piękna.
- Mnie również miło
poznać. A co do naszego króla, masz racje. Jeśli chcesz mogę dużo Ci o
nim opowiedzieć. Co wyrabiał, za czasów mego pobytu tutaj - odrzekłam
puszczając jej oczko.
- Widzę,
że się dogadamy i będziemy mieć sporo tematów do rozmów.
- Też tak myślę.. Wiesz
Itachi-kun nie sądziłam, że ktoś Cię zechce, a w szczególności tak urocza
dziewczyna. - powiedziałam z lekką złośliwością, ale szczery, życzliwy
uśmiech posłałam kobiecie.
- Sam się sobie dziwię, że
jeszcze ode mnie nie uciekła. Chyba naprawdę mnie kocha tak mocno, jak ja ją -
odpowiedział. Przytulił ją i z czułością złożył na jej ustach pocałunek.
Niebieskooka tylko zarumieniła się.
- To dobrze, że jesteś
szczęśliwy. A jak tam po tuleniu błotnym - zapytałam, przypominając sobie tamta
sytuację.
- Na szczęście Amaru nie była
zła, ale i tak pozostało trochę. - oburknął.
- Właśnie, do tej pory nie
wiem, skąd miał na sobie błoto. Powiesz mi? - stwierdziła kasztanowłosa.
-Już mówię. Bo ja i jego brat
mieliśmy małą kąpiel w błocie, lecz nie z mojej winy. A, że tak kochamy
Oni-san to wyściskaliśmy go. Pech chciał, że akurat gdzieś wychodził. -
rzekłam niewinnie i słodko się uśmiechając.
- To już wszystko rozumiem.
- Z
czego się śmiejecie - zapytał czarnooki blondyna i czerwonowłosego.
- Wyobrażaliśmy sobie wasz
widok w błocie i od razu przypomnieliśmy sobie, to jak Saki wpadła u
nas - odparł Sasori, na chwilę przestając się śmiać, ale ponownie
wybuchł śmiechem.
- Bardzo śmieszne, naprawdę.
Wtedy to mnie Deidara wepchnął, a tam Uchiha!! Więc to nie moja winna, w
żadnym wypadku.- żachnęłam się. Rubinooki i niebieskooki
wpadli w większy napad niepohamowanego śmiechu, aż zaczęli turlać sie po
podłodze. Widok leżących chłopaków wywołał rozbawienie u Itachiego i
lekki chichot Amaru. Gdyby nie nagłe otworzenie i wtargniecie jakiejś
osoby do pomieszczenia, nadal by się śmiali. Kiedy w miarę ucichli rozbrzmiał
głos.
- Itachi!!! Gdzie jest ta moja
"Narzeczona"?? Chcę ją zobaczyć, bo jak to kolejna brzydula, jak
ostatnie, to nie żenię się!!!!
- Zapewniam Cię, że nie.
- Aha. Mam rozumieć, że za to
inteligencją nie grzeszy???
- Wręcz przeciwnie, braciszku..
- Tak?? Ładna, mądra...Ile ci
dała, abyś tak powiedział??-
- No nic - odarł zmieszany
król.
- Kurczę, spora ta suma. Mnie
tez będzie musiała przekupić. Mam nadzieję, ze jej rodzice są bardzo bogaci -
powiedział. Na sali ponownie było słychać śmiech, wywołany ich dialogiem.
Sasori z Deidarą leżąc na podłodze, aż płakali ze śmiechu Zaś ja stanęłam
spokojnie i założyłam ręce na klatce piersiowej i odezwała się.
- Żaden z niego adonis, brak mu
poczucia humoru, niezbyt inteligentny, może ja powinnam zastanowić się nad
zerwaniem zaręczyn... - po tej wypowiedzi minęłam zdezorientowanego bruneta i
ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam. Chłopaki powoli sie uspokoili, wstali i
przechodząc obok młodego Uchihy powiedzieli.
- Wykopałeś sobie sam
grób - Sasori
- Spoczywaj w pokoju - Deidara.
Również wyszli.
- Oj młody nieźle sobie
nagrabiłeś. Jakby co nie wciągaj mnie w to. - rzekł Itachi i wraz ze swoją żoną
opuścili salę. przez jakąś chwilę, czarnooki stał nieruchomo, analizując
o co im chodziło. Potem udał się do swojej sypiali, dalej nad tym sie
zastanawiając i z tymi myślami zasnął. Następnego dnia młoda Haruno została
wcześniej obudzona przez swojego nauczyciela. Razem z nim i jej bratem poszli
na polanę, za zamkiem, aby ćwiczyć walkę na szpady. Walczyli już od 3 godzin.
Różowołosa była ubrana w strój do ćwiczeń, bardziej w wyglądzie przypominający
ubrania męskie. Swoje długie włosy schowała pod chustą, aby nie przeszkadzały
jej. Z każdą kolejna lekcja, potrafiła więcej i udoskonalała opanowane
już kroki. Dzisiaj nawet pokonała już kilka razy Deidare.
- Stary, słaby jesteś - śmiał
się książę.
- Tak?? To teraz ty walcz, jak
jesteś lepszy - blondyn złowrogo na niego syknął.
- Nie mam ochoty.
- Nie chce Ci się, czy boisz
się przegranej?? - tym razem odezwała się zielonooka.
- Ciebie?? Nigdy - zaprzeczył.
- To zmierzmy się. Okaże
się kto jest lepszy. - zaproponowała dziewczyna.
- Zgoda, tylko potem nie
płacz - rzekł czerwonowłosy z pewnością w głosie. Podniósł się z miejsca,
złapał za szpadę i ustawił się w odpowiedniej pozycji. Walka zaczęła się.
Nie wiedzieli, jednak że ktoś ich obserwuje...
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Podobało się? Jak tak to liczę na komentarze. Wasza opinia mile widziana. Ta negatywna również. Następna część pojawi się kiedy będą chociaż z 2 komentarze. Dziękuję :*
Pozdrowienia Aimi-chan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz