wtorek, 12 maja 2015

Duchy

Padały ostatnie promienie słońca. Niebo z czerwono-pomarańczowo-różowego powoli ciemniało, aż weszło w całkowitą czerń. Miejsce światła zastąpiła ciemność. Księżyc coraz to bardziej, swym srebrzystym blaskiem oświetlał uliczki, dachy domów, wszystko po kolei. Przy nim pojawiły się jego pomocnice, gwizdy. Dla ludzkiego oka wyglądały, jak małe kropeczki, pomagające oświetlić świat, a tak naprawdę były to przeogromne kule. Wiatr lekko poruszał koronami drzew, nocne zwierzęta dały o sobie znać, a ja, przechadzając się po Tokio, podziwiałam to wszystko. Nagle zaczął delikatnie prószyć śnieg. Po pewnym czasie, takiego wpatrywania się w krajobraz, zauważyłam pewną postać. Kiedy była bliżej mnie, zobaczyłam, że nie był to człowiek, gdyż ludzie nie unoszą się ponad ziemie. Oznaczało to jedno. Duch. Przeraziła mnie ta myśl, ale gdy spojrzałam na niego, tak jakby uspokoiłam się. Duch ten był młodą kobietą. Miała ona długą do kostek suknię, która powiewała na wietrze. Za pas różowe włosy i spokojną, lecz smutną twarz. Płatki śniegu wirowały wokół niej, co dawało jej jeszcze większego uroku. Dziewczyna coraz bardziej zbliżała się do mnie, a widząc jej szmaragdowe oczy przepełnione bólem i rozpaczą, aż serce mi się krajało. W końcu była na tyle blisko, że mogłam ją zapytać o powód smutku. Opowiedziała mi swą historię. Jej rodzice nie zgadzali się na związek z ukochanym. Chłopak wyjechał, a ona popełniła samobójstwo. Teraz po śmierci próbują się odnaleźć. Niewiasta nie pochodziła z naszych czasów, lecz kilka tysięcy lat wstecz. Już spory okres czasu pałętała się nieszczęśliwa. Współczułam jej. Chciałam pomóc, ale nie wiedziałam jak. Nie zauważyłam, ale wraz z końcem jej opowieści, przestał padać śnieg, a wiatr wzmógł się. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam kogoś. Był to mężczyzna. Również nie pochodzący z tego świat. Czy to możliwe, że to jej miłość? Spojrzałam na nią, a jej wyraz twarzy zmienił się. Rozpromieniła się i zaczęła go wołać po imieniu. Podlecieli do siebie i mocno się przytulili. A jednak. W końcu po tylu set latach egzystencji duchowej są już razem. Oboje uśmiechnięci,  spojrzeli na mnie i pożegnali się. Wraz z nadchodzącym słońcem, oni coraz bardziej bledli do całkowitego zniknięcia, a słońce wzeszło. Stwierdzenie, że Miłość przetrwa wszystko w tym przypadku okazało się trafne. Nawet już po śmierci. Zmęczona wróciłam do domu. 
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^* 
Oto moja praca z gimnazjum na Język Polski, nieco przerobiona. Małe co nieco dla was, mam nadzieję, że się spodoba. Zaś kolejna  i ostatnia część partowi "Zagubiona księżniczka" pojawi się gdy będzie choć 1 komentarz.Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc zachęcam do pisania :) 

Pozdrawiam Aimi-chan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz