Dawno, dawno
temu, może nie aż tak dawno. W wielkim kraju, a dokładniej w Konoha,
królowała pewna rodzina. Król i królowa owego kraju mieli dwóch synów. Starszy
miał 11 lat, a młodszy 8. Jak na swój wiek byli bardzo przystojni. Oboje byli
również bardzo weseli i pomocni. Mieszkańcy wioski ich uwielbiali. starszy z
braci, Itachi miał długie, kruczoczarne włosy, zawsze związane w kitkę oraz
czarne oczy. Młodszy zaś, Sasuke miał krótkie, czarne włosy, jaki i czarne, jak
smoła oczy. Ich matka Mikoto była piękną kobietą, wręcz można by było
powiedzieć, że najpiękniejszą w królestwie. Długie, lekko kręcone, czarne włosy
i oczy, tak jak reszta rodziny oraz łagodne rysy twarzy. Sam król Fugaku, też
nie był brzydki. Tak, jak pozostali członkowie rodziny, miał czarne oczy i
krótko ścięte, tego samego koloru włosy. Rysy twarzy miał ostre, wręcz srogie.
Patrząc na niego pierwszy raz w życiu, można było stwierdzić, że jest surowy,
nie miły z pozoru. Jednak jak się mówi pozory mylą, tak też było w tym
przypadku. Gdy się go lepiej pozna, zobaczy się, że jest dobry, miły, wesoły
oraz, co najważniejsze pomocny i sprawiedliwy. Król, jak marzenie.
Również był dobrym władcą, gdyż w jego kraju nikt nie chodził głodny i każdy
miał miejsce do spania. Wszyscy byli szczęśliwi, no prawie…
Nadszedł dzień targu.
Dzień, w którym można było kupić nowych niewolników. Król nie pochwalał
zachowania ich właścicieli, więc nakazał szanować każdego niewolnika. Lecz i
tak nie wszyscy postępowali zgodnie z jego rozkazem. Jednak większość
niewolników miała lepsze warunki, niż w innych krajach. Tego dna pod
przebraniem, po targu przechadzała się sama Królowa. Współczuła tym ludziom,
serce się jej krajało na ten widok. W szczególności, gdy zauważyła małą,
może 5 lub 6-letnią dziewczynką. Właśnie miała być licytowana. Czarnowłosa
zatrzymała się przy tym stoisku i przyglądała się przebiegowi licytacji. Mała
prawie była już sprzedana jakiemuś obleśnemu typkowi. Nie spodobało to się
Mikoto, a widok tych pięknych zielonych oczu, przepełnionych bólem i strachem ,
przeważyło szalę. E ostatniej chwili krzyknęła sumę, odpowiednią do przebicia
poprzedniej. I tak oto została właścicielką różowowłosej. Podchodzą do
kupca i wyjmując po drodze pieniądze, zdjęła kaptur. Na widok jej twarzy,
każdy z tam obecnych ukłonił się jej. Podeszła z uśmiechem do dziewczynki,
wzięła ją za rękę i zaczęła się kierować w stronę powrotną, prowadzącą do
pałacu. Obiecała sobie, że ze wszystkich sił przekona swojego męża, by Sakura
mogła z nimi zostać i wychowywać się jak ich córka. Bardzo ją polubiła.
Kiedy już były na miejscu, czarnooka kazał swoim służką wykąpać małą, nakarmić
i ubrać. Zwróciła się do zielonookiej, dodając jej słowa otuchy. Za nim się
jeszcze pożegnała, powiedziała jej żeby się nie martwiła, bo zajmie się wszystkim
osobiście. Odeszła ostatni raz oglądając się za siebie i udała się do
Sali tronowej, w której po zapytaniu jeden ze służek dowiedziała się, że ma tam
przebywać król. Teraz najgorsze, przeszło jej przez myśl. Rozmowa z Fugaku, ale
widząc uśmiech i ulgę na twarzy różowowłosej dodało jej to siłę i pewnie
weszła do Sali, by porozmawiać losie tej dziewczynki z mężem. W pomieszczeniu
było sporo ludzi. To urzędnicy dyskutowali na temat kraju, z siedzącym
mężczyzną w koronie, na tronie w samych środku sali. Rozmowa udała
się i Sakura mogła z nimi zostać. Od
razu po opuszczeniu Sali Tronowej, Mikoto udała się do dziewczynki, by
poinformować ją o dobrych wieściach. Zielonooka bardzo się ucieszyła, aż
wyściskała królową z radości. Brunetka odwzajemniła uścisk i łapiąc za rączkę,
zaprowadziła ją do swoich synów, aby się z nimi zaprzyjaźniła. Gdy doszły do
ogrodu, od razu podeszły do chłopców. Różowołosa na ich widok zarumieniła się i
szybko schowała za plecami kobiety.
- Itachi, Sasuke to
jest Sakura, Sakura to moi synowie – rzekła Mikoto wskazując na dwóch stojących
przed nimi brunetów. Dziewczynka lekko wychyliła się za jej tyłu, lecz znów
powróciła do poprzedniej pozycji.
- Witaj Saki-chan –
powiedzieli równo młodzi Uchiha.
- Mamo, a dlaczego
ona si ę przed nami chowa, czyżby się
bała? –zapytał Sasuke
- Nie synku, ona…
- Ja się niczego, ani
nikogo nie boję!!!! – krzyknęła różowo włosa niemal wyskakując przed królową, z
bojową miną. Lecz po chwili znów się zarumieniła i spuściła główkę w dół.
Reszta zaczęła się śmiać. Sakura spojrzała na nich, a z jej oczu zaczęły kapać
łzy. Od razu wszyscy zaprzestali śmiechu, a Itachi podszedł do niej i przytulił
ją mówiąc:
- Nie płacz już. Nie
masz po co
- A..ale wy się
śmialiście ze mnie – powiedziała nie przestając płakać.
- Dlatego, że jesteś
zabawna – rzekł Sasuke, podchodząc do niej i ocierając łzy. Złapał ją za rękę.
- Naprawdę?! –
zapytała uradowana rózowowłosa, przestając płakać. Kolejny raz tego dnia się
zarumieniła, tylko teraz bardziej.
-Tak, a teraz chodź
się pobawić. Dobrze??- ona tylko kiwnęła głową, że się zgadza.
- Możemy mamo? –
zapytał Itachi
- Ależ oczywiście.
Bawcie się dobrze i przyjdźcie na obiad – odpowiedziała uśmiechając się i
całując całą trójkę w policzki.
- Mamuś, no!!! Nie
całuj mnie przy dziewczynie – rzekł z naburmuszoną miną Sasek
- Już dobrze, ty mój
mały mężczyzno. Idźcie już. – odrzekła Mikoto machając im.
- Pa, pa mamo-
powiedzieli odchodzący już chłopcy
- Do zobaczenia, proszę pani – rzekła uśmiechnięta Sakura.
Cała trójka poszła razem się bawić i tak zszedł im cały dzień. Mijały dni,
lata, a oni wszyscy bardzo wyrośli i zmądrzeli. Między młodszymi Uchihami, a
Sakurą powstała nie rozerwalna więź. Dziewczynę traktowali, jak młodszą
siostrę, a ona rodzinę Uchiha za własną, której nie znała. Jak na razie nikt
nie zauważył tego uczucia pomiędzy Sakurą, a Sasuke, które w przyszłości miało
zmienić się w coś pięknego. Ale o tym dowiedzą się w jaki najmniej oczekiwanym
momencie.
Dzień, jak co dzień.
Promienie porannego słońca wpadały do pewnej komnaty, budząc przy tym piękną
niewiastę. Powoli otwierała swoje oczy ukazując ich głęboko zieleń. Wstała
rozglądając się po pomieszczeniu. Podeszła do szafy, biorąc suknie i udając się
do łazienki. Wykąpana, w przygotowaną wcześniej przez służki ubrała się i zeszła
do jadalni na śniadanie Od czasu, w którym królewska rodzina ją przygarnęła
minęło 10 lat. Teraz miała 16 wiosen. ( kto, nie wie chodzi o 16 lat dop.
autorki). Była bardzo urodziwą młodą kobietą w całym królestwie. Nawet
przewyższała urodą samą królową. Wszyscy chłopcy, młodzi mężczyźni oglądali się
za nią, lecz ona na żadnego nie chciała spojrzeć. W Glowie miała tylko widok
młodszego księcia, swojego przyszywanego brata. Coraz częściej przyłapywała się
na tym, że o nim myśli. Ale nie mogłaby się w nim zakochać. Za dużo rodzina
Uchihów dla niej zrobiła, by tak było. Po za tym pewnie i tak nie spojrzały by
na nią inaczej, niż jak na siostrę, za którą ją uważa. Więc pozostało jej
zapomnieć, lub skrycie marzyć . Jednak pierwsze rozwiązanie jest lepsze, bo potem
za bardzo by cierpiała, gdy jej ukochany będzie musiał ożenić się z inną, lub
będzie chciał, co będzie jeszcze gorszym ciosem dla niej. Jednakże nie da się
tak łatwo zapomnieć. Przy stole zobaczyła siedzącą Mikoto wraz z Itachim.
Rozmawiali o czym ze sobą zawzięcie, jednak widząc ją zaprzestali i powitali
ją.
- Ohayo Mikoto-sam,
Itachi-kun – powiedziałam uśmiechając się i zasiadając obok bruneta.
- Dzień dobry
Sakurciu, jak ci się spało? – zapytała królowa.
- Bardzo dobrze
Mikoto-sam. O czym rozmawialiście, Itachi-kun? – zapytałam zwracając się do
czarnookiego. Od razu oboje spoważnieli. Hmn… widocznie to jakiś naprawdę
poważny temat.
- O niczym ważnym,
naprawdę. Nie musisz się martwić –odpowiedział sztuczno się uśmiechając kobieta
- W porządku, jak tak
mówicie. Wiecie może gdzie jest Sasuke-kun – widać było ulgę na ich twarzach po
zmianie tematu. Coś musiało się złego wydarzyć, muszę się dowiedzieć co
takiego.
- Jest na dworze,
trenuje – rzekł Itachi
- Acha, dziękuje za
posiłek. Miłego dnia. – rzekłam kończąc jeść kanapkę i odchodząc od stołu.
- Sakura, zjedz coś jeszcze!! Krzyknął brunet.
- Oh Ci młodzi –
westchnęła długowłosa widząc znikającą za drzwiami zielonooką. Dziewczyna
szybko udała się na zewnątrz. Wzrokiem szukała bruneta. Zauważyła go odpoczywającego
obok jeziora. Powoli i pocichł podeszła do niego. Chciała go pchnąć do wody,
lecz ten szybko się odwrócił i złapał ją. W efekcie siedziała na jego kolanach,
a on trzymał ją w tali.
- O kogo my tu mamy?
Witam piękną panią –rzekł uśmiechając
się zadziornie. Ta cała się zaczerwieniła i spuściła górę. Jej włosy zakryły
całą twarz. Sasuke ujął ją za podbródek i wziął go do góry. Dziewczyna była
przymuszona spojrzeć na niego. Ten zaś znów się uśmiechnął, lecz tym razem
szczerze i serdecznie.
- Wiesz, nie wiem czy
ci mówiłem, ale ślicznie ci w rumieńcach – powiedział jeszcze szerzej się
uśmiechając.
- Przestań Sasuke-kun
– odpowiedziała strącając jego rękę i odwracają głowę w przeciwnym kierunku.
-Ha ha ha jesteś
bardzo zabawna. To już an pewno ci mówiłem, prawda?- rzekł śmiejąc się. Na
moich ustach również wpełzł uśmiech. Przekręciłam z powrotem głowę, i
zauważyłam, że twarz czarnookiego jest bliżej, niż wcześniej. Zrobiłam się
bardziej czerwona i szybko wstałam z jego kolan. Moja reakcja najwidoczniej go
zdziwiła, gdyż zobaczyłam jego zdezorientowaną minę. Jednakże nie trwało to
długo i on również wstał. Powoli kroczył w moją stronę, a ja cofałam się.
- Czyżby nasza
wisienka, się mnie bała? – zapytał coraz bardziej się przybliżając, przy tym
chytrze się uśmiechając.
- N…nie-
odpowiedziała nadal idąc w tył.
- To dlaczego się cofasz? – spytał zatrzymując
się.
- B…bo…aaaaaa – nie
zdążyłam skończyć, gdyż zabrakło mi gruntu pod stopami. Wpadłam do jeziora. Gdy
się wyłoniłam ujrzałam głośnio śmiejącego się bruneta-To tak pogrywasz?-
pomyślałam.
- Bardzo śmieszne, a
teraz pomóż mi wyjść – rzekłam wyciągając rękę.
- Dobra, ale przyznaj
było się z czego pośmiać- odrzekł podchodząc i łapiąc mnie za dłoń. Wtedy mocno
pociągnęłam, a siły miałam dużo i wylądował obok mnie w wodzie. Teraz to ja
zaczęłam się śmiać.
- Ha ha ha ha,… naprawdę..
haha jest się… hahah… z czego pośmiać – powiedziałam do wynurzonego już Sasuke.
- Zobaczymy jeszcze –
odrzekł
- Co?? Co ty? – po
chwili poczułam pociągnięcie w dół. Zostałam podtopiona. Oboje zaczęliśmy się
chlapać, podtapiać, wygłupiać, jak w dzieciństwie. Tego właśnie mi brakowało.
Gdy wyszliśmy byliśmy cali mokrzy. Zanim doszliśmy do zamku, to podłodze cali
ubłociliśmy się. Na nasz widok królowa, aż się przeraziła. Pewnie wyglądaliśmy,
jak jakieś potwory. Od razu do nas podbiegła, pytając co się stało.
- Co żeście robili,
że tak wyglądacie? – zapytała zmartwiona czarnooka
- Nic takiego, mamo.
Sakura tylko wpadła do jeziora, a że
taka łamaga nie umiała pływać, w takiej PŁYTKIEJ wodzie, musiałem ją ratować.
–odpowiedział brunet, cwaniacko się uśmiechając.
- Ha, ha, co się
stało, że jesteście cali w błocie? – zapytał wychodzący z zamku Itachi
- A to już sprawka
Sasuke. Uparł się, by iść krótszą drogą, bardziej ubłoconą, po deszczu. W
dodatku sam się poślizgnął i musiałam mu pomóc. W podzięce przytulił mnie,
czego widzicie efekt.- rzekłam wskazując na siebie. Starszy syn wraz z matką
zaczęli się śmiać. Zaś rózowowłosa wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z
młodszym Uchihem.
- Jak tak Ci wesoło,
to chodź przytulimy się. – zabrała głos zielonooka i zaczęła przybliżać się z
otwartymi ramionami w stronę długowłosego. Ten, nie wiedząc co się dzieje, nie
zdążył zareagować i został uściśnięty przez dziewczynę.
- Nie, Saki przestań
– krzyczał próbując oderwać ją od siebie.
- Aaaaa…
niedźwiadek!!! – wrzasnął Sasuke, szybko podbiegając i mocno tuląc ową dwójkę.
Po chwili oboje oderwali się od Itachiego, śmiejąc się w niebogłosy.
- Zapłacicie mi za
to!!! Moje wyjściowe ubrania… jestem cały brudny – majaczył starszy brunet.
- Hymnn…wyjściowe?
Czyżbyś szedł na spotkanie małżeńskie? Czyli jakaś cię zechciała- powiedziała
złośliwie różowo włosa.
- Taa, i to nie
jedna, by chciała, ale teraz, przez ciebie, a raczej przez was, SPÓŹNIĘ SIĘ!!!!
– rzekł zdenerwowany.
- Teraz muszę iść się
przebrać – dodał i zaczął się kierować w stronę powrotną do wrót zamku, a za
nim dziewczyna z chłopakiem.
- Hola, hola młodzi.
W takim stanie nie wejdziecie do środka. Jak wam się chciało taplać w błocie to
teraz do rzeki się opukać i dopiero możecie wejść – rzekła kobieta z groźną
miną, zagradzając im przejście. Zrezygnowani udali się w stronę wody.
- Hej, mam pomysł.
Kto pierwszy wygrywa, a ostatni to zgniłe jajo – krzyknęła zielonooka i zaczęła
biec, a za nią obaj bruneci.
- Jak dzieci –
powiedziała Mikoto uśmiechając się i weszła do zamku.
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
Mam nadzieję, że podoba się wam to co piszę i nadal ktoś to czyta :)
Pozdrowienia Aimi-chan :***