czwartek, 19 czerwca 2014

Zaginiona księżniczka cz.1

 Dawno, dawno temu, może nie aż  tak dawno. W wielkim kraju, a dokładniej w Konoha, królowała pewna rodzina. Król i królowa owego kraju mieli dwóch synów. Starszy miał 11 lat, a młodszy 8. Jak na swój wiek byli bardzo przystojni. Oboje byli również bardzo weseli i pomocni. Mieszkańcy wioski ich uwielbiali. starszy z braci, Itachi miał długie, kruczoczarne włosy, zawsze związane w kitkę oraz czarne oczy. Młodszy zaś, Sasuke miał krótkie, czarne włosy, jaki i czarne, jak smoła oczy. Ich matka Mikoto była piękną kobietą, wręcz można by było powiedzieć, że najpiękniejszą w królestwie. Długie, lekko kręcone, czarne włosy i oczy, tak jak reszta rodziny oraz łagodne rysy twarzy. Sam król Fugaku, też nie był brzydki. Tak, jak pozostali członkowie rodziny, miał czarne oczy i krótko ścięte, tego samego koloru włosy. Rysy twarzy miał ostre, wręcz srogie. Patrząc na niego pierwszy raz w życiu, można było stwierdzić, że jest surowy, nie miły z pozoru. Jednak jak się mówi pozory mylą, tak też było w tym przypadku. Gdy się go lepiej pozna, zobaczy się, że jest dobry, miły, wesoły oraz, co najważniejsze pomocny i sprawiedliwy.  Król, jak marzenie. Również był dobrym władcą, gdyż w jego kraju nikt nie chodził głodny i każdy miał miejsce do spania. Wszyscy byli szczęśliwi, no prawie…
Nadszedł dzień targu. Dzień, w którym można było kupić nowych niewolników. Król nie pochwalał zachowania ich właścicieli, więc nakazał szanować każdego niewolnika. Lecz i tak nie wszyscy postępowali zgodnie z jego rozkazem. Jednak  większość niewolników miała lepsze warunki, niż w innych krajach. Tego dna pod przebraniem, po targu przechadzała się sama Królowa. Współczuła tym ludziom, serce się jej krajało na ten widok.  W szczególności, gdy zauważyła małą, może 5 lub 6-letnią dziewczynką. Właśnie miała być licytowana. Czarnowłosa zatrzymała się przy tym stoisku i przyglądała się przebiegowi licytacji. Mała prawie była już sprzedana jakiemuś obleśnemu typkowi. Nie spodobało to się Mikoto, a widok tych pięknych zielonych oczu, przepełnionych bólem i strachem , przeważyło szalę. E ostatniej chwili krzyknęła sumę, odpowiednią do przebicia poprzedniej. I tak oto została właścicielką różowowłosej.  Podchodzą do kupca i wyjmując po drodze pieniądze, zdjęła kaptur.  Na widok jej twarzy, każdy z tam obecnych ukłonił się jej. Podeszła z uśmiechem do dziewczynki, wzięła ją za rękę i zaczęła się kierować w stronę powrotną, prowadzącą do pałacu. Obiecała sobie, że ze wszystkich sił przekona swojego męża, by Sakura mogła z nimi zostać i wychowywać się jak ich córka.  Bardzo ją polubiła. Kiedy już były na miejscu, czarnooka kazał swoim służką wykąpać małą, nakarmić i ubrać. Zwróciła się do zielonookiej, dodając jej słowa otuchy. Za nim się jeszcze pożegnała, powiedziała jej żeby się nie martwiła, bo zajmie się wszystkim osobiście.  Odeszła ostatni raz oglądając się za siebie i udała się do Sali tronowej, w której po zapytaniu jeden ze służek dowiedziała się, że ma tam przebywać król. Teraz najgorsze, przeszło jej przez myśl. Rozmowa z Fugaku, ale widząc uśmiech i ulgę na twarzy różowowłosej dodało jej  to siłę i pewnie weszła do Sali, by porozmawiać losie tej dziewczynki z mężem. W pomieszczeniu było sporo ludzi. To urzędnicy dyskutowali na temat kraju, z siedzącym mężczyzną w koronie, na tronie  w samych środku sali. Rozmowa udała się  i Sakura mogła z nimi zostać. Od razu po opuszczeniu Sali Tronowej, Mikoto udała się do dziewczynki, by poinformować ją o dobrych wieściach. Zielonooka bardzo się ucieszyła, aż wyściskała królową z radości. Brunetka odwzajemniła uścisk i łapiąc za rączkę, zaprowadziła ją do swoich synów, aby się z nimi zaprzyjaźniła. Gdy doszły do ogrodu, od razu podeszły do chłopców. Różowołosa na ich widok zarumieniła się i szybko schowała za plecami kobiety.
- Itachi, Sasuke to jest Sakura, Sakura to moi synowie – rzekła Mikoto wskazując na dwóch stojących przed nimi brunetów. Dziewczynka lekko wychyliła się za jej tyłu, lecz znów powróciła do poprzedniej pozycji.
- Witaj Saki-chan – powiedzieli równo młodzi Uchiha.
- Mamo, a dlaczego ona si ę przed nami chowa, czyżby się  bała? –zapytał Sasuke
- Nie synku, ona…
- Ja się niczego, ani nikogo nie boję!!!! – krzyknęła różowo włosa niemal wyskakując przed królową, z bojową miną. Lecz po chwili znów się zarumieniła i spuściła główkę w dół. Reszta zaczęła się śmiać. Sakura spojrzała na nich, a z jej oczu zaczęły kapać łzy. Od razu wszyscy zaprzestali śmiechu, a Itachi podszedł do niej i przytulił ją mówiąc:
- Nie płacz już. Nie masz po co
- A..ale wy się śmialiście ze mnie – powiedziała nie przestając płakać.
- Dlatego, że jesteś zabawna – rzekł Sasuke, podchodząc do niej i ocierając łzy. Złapał ją za rękę.
- Naprawdę?! – zapytała uradowana rózowowłosa, przestając płakać. Kolejny raz tego dnia się zarumieniła, tylko teraz bardziej.
-Tak, a teraz chodź się pobawić. Dobrze??- ona tylko kiwnęła głową, że się zgadza.
- Możemy mamo? – zapytał Itachi
- Ależ oczywiście. Bawcie się dobrze i przyjdźcie na obiad – odpowiedziała uśmiechając się i całując całą trójkę w policzki.
- Mamuś, no!!! Nie całuj mnie przy dziewczynie – rzekł z naburmuszoną miną Sasek
- Już dobrze, ty mój mały mężczyzno. Idźcie już. – odrzekła Mikoto machając im.
- Pa, pa mamo- powiedzieli odchodzący już chłopcy
- Do zobaczenia,  proszę pani – rzekła uśmiechnięta Sakura. Cała trójka poszła razem się bawić i tak zszedł im cały dzień. Mijały dni, lata, a oni wszyscy bardzo wyrośli i zmądrzeli. Między młodszymi Uchihami, a Sakurą powstała nie rozerwalna więź. Dziewczynę traktowali, jak młodszą siostrę, a ona rodzinę Uchiha za własną, której nie znała. Jak na razie nikt nie zauważył tego uczucia pomiędzy Sakurą, a Sasuke, które w przyszłości miało zmienić się w coś pięknego. Ale o tym dowiedzą się w jaki najmniej oczekiwanym momencie.
Dzień, jak co dzień. Promienie porannego słońca wpadały do pewnej komnaty, budząc przy tym piękną niewiastę. Powoli otwierała swoje oczy ukazując ich głęboko zieleń. Wstała rozglądając się po pomieszczeniu. Podeszła do szafy, biorąc suknie i udając się do łazienki. Wykąpana, w przygotowaną wcześniej przez służki ubrała się i zeszła do jadalni na śniadanie Od czasu, w którym królewska rodzina ją przygarnęła minęło 10 lat. Teraz miała 16 wiosen. ( kto, nie wie chodzi o 16 lat dop. autorki). Była bardzo urodziwą młodą kobietą w całym królestwie. Nawet przewyższała urodą samą królową. Wszyscy chłopcy, młodzi mężczyźni oglądali się za nią, lecz ona na żadnego nie chciała spojrzeć. W Glowie miała tylko widok młodszego księcia, swojego przyszywanego brata. Coraz częściej przyłapywała się na tym, że o nim myśli. Ale nie mogłaby się w nim zakochać. Za dużo rodzina Uchihów dla niej zrobiła, by tak było. Po za tym pewnie i tak nie spojrzały by na nią inaczej, niż jak na siostrę, za którą ją uważa. Więc pozostało jej zapomnieć, lub skrycie marzyć . Jednak pierwsze rozwiązanie jest lepsze, bo potem za bardzo by cierpiała, gdy jej ukochany będzie musiał ożenić się z inną, lub będzie chciał, co będzie jeszcze gorszym ciosem dla niej. Jednakże nie da się tak łatwo zapomnieć. Przy stole zobaczyła siedzącą Mikoto wraz z Itachim. Rozmawiali o czym ze sobą zawzięcie, jednak widząc ją zaprzestali i powitali ją.
- Ohayo Mikoto-sam, Itachi-kun – powiedziałam uśmiechając się i zasiadając obok bruneta.
- Dzień dobry Sakurciu, jak ci się spało? – zapytała królowa.
- Bardzo dobrze Mikoto-sam. O czym rozmawialiście, Itachi-kun? – zapytałam zwracając się do czarnookiego. Od razu oboje spoważnieli. Hmn… widocznie to jakiś naprawdę poważny temat.
- O niczym ważnym, naprawdę. Nie musisz się martwić –odpowiedział sztuczno się uśmiechając kobieta
- W porządku, jak tak mówicie. Wiecie może gdzie jest Sasuke-kun – widać było ulgę na ich twarzach po zmianie tematu. Coś musiało się złego wydarzyć, muszę się dowiedzieć co takiego.
- Jest na dworze, trenuje – rzekł Itachi
- Acha, dziękuje za posiłek. Miłego dnia. – rzekłam kończąc jeść kanapkę i odchodząc od stołu.
-  Sakura, zjedz coś jeszcze!! Krzyknął brunet.
- Oh Ci młodzi – westchnęła długowłosa widząc znikającą za drzwiami zielonooką. Dziewczyna szybko udała się na zewnątrz. Wzrokiem szukała bruneta. Zauważyła go odpoczywającego obok jeziora. Powoli i pocichł podeszła do niego. Chciała go pchnąć do wody, lecz ten szybko się odwrócił i złapał ją. W efekcie siedziała na jego kolanach, a on trzymał ją w tali.
- O kogo my tu mamy? Witam piękną  panią –rzekł uśmiechając się zadziornie. Ta cała się zaczerwieniła i spuściła górę. Jej włosy zakryły całą twarz. Sasuke ujął ją za podbródek i wziął go do góry. Dziewczyna była przymuszona spojrzeć na niego. Ten zaś znów się uśmiechnął, lecz tym razem szczerze i serdecznie.
- Wiesz, nie wiem czy ci mówiłem, ale ślicznie ci w rumieńcach – powiedział jeszcze szerzej się uśmiechając.
- Przestań Sasuke-kun – odpowiedziała strącając jego rękę i odwracają głowę w przeciwnym kierunku.
-Ha ha ha jesteś bardzo zabawna. To już an pewno ci mówiłem, prawda?- rzekł śmiejąc się. Na moich ustach również wpełzł uśmiech. Przekręciłam z powrotem głowę, i zauważyłam, że twarz czarnookiego jest bliżej, niż wcześniej. Zrobiłam się bardziej czerwona i szybko wstałam z jego kolan. Moja reakcja najwidoczniej go zdziwiła, gdyż zobaczyłam jego zdezorientowaną minę. Jednakże nie trwało to długo i on również wstał. Powoli kroczył w moją stronę, a ja cofałam się.
- Czyżby nasza wisienka, się mnie bała? – zapytał coraz bardziej się przybliżając, przy tym chytrze się uśmiechając.
- N…nie- odpowiedziała nadal idąc w tył.
-  To dlaczego się cofasz? – spytał zatrzymując się.
- B…bo…aaaaaa – nie zdążyłam skończyć, gdyż zabrakło mi gruntu pod stopami. Wpadłam do jeziora. Gdy się wyłoniłam ujrzałam głośnio śmiejącego się bruneta-To tak pogrywasz?- pomyślałam.
- Bardzo śmieszne, a teraz pomóż mi wyjść – rzekłam wyciągając rękę.
- Dobra, ale przyznaj było się z czego pośmiać- odrzekł podchodząc i łapiąc mnie za dłoń. Wtedy mocno pociągnęłam, a siły miałam dużo i wylądował obok mnie w wodzie. Teraz to ja zaczęłam się śmiać.
- Ha ha ha ha,… naprawdę.. haha jest się… hahah… z czego pośmiać – powiedziałam do wynurzonego już Sasuke.
- Zobaczymy jeszcze – odrzekł
- Co?? Co ty? – po chwili poczułam pociągnięcie w dół. Zostałam podtopiona. Oboje zaczęliśmy się chlapać, podtapiać, wygłupiać, jak w dzieciństwie. Tego właśnie mi brakowało. Gdy wyszliśmy byliśmy cali mokrzy. Zanim doszliśmy do zamku, to podłodze cali ubłociliśmy się. Na nasz widok królowa, aż się przeraziła. Pewnie wyglądaliśmy, jak jakieś potwory. Od razu do nas podbiegła, pytając co się stało.
- Co żeście robili, że tak wyglądacie? – zapytała zmartwiona czarnooka
- Nic takiego, mamo. Sakura  tylko wpadła do jeziora, a że taka łamaga nie umiała pływać, w takiej PŁYTKIEJ wodzie, musiałem ją ratować. –odpowiedział brunet, cwaniacko się uśmiechając.
- Ha, ha, co się stało, że jesteście cali w błocie? – zapytał wychodzący z zamku Itachi
- A to już sprawka Sasuke. Uparł się, by iść krótszą drogą, bardziej ubłoconą, po deszczu. W dodatku sam się poślizgnął i musiałam mu pomóc. W podzięce przytulił mnie, czego widzicie efekt.- rzekłam wskazując na siebie. Starszy syn wraz z matką zaczęli się śmiać. Zaś rózowowłosa wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z młodszym Uchihem.
- Jak tak Ci wesoło, to chodź przytulimy się. – zabrała głos zielonooka i zaczęła przybliżać się z otwartymi ramionami w stronę długowłosego. Ten, nie wiedząc co się dzieje, nie zdążył zareagować i został uściśnięty przez dziewczynę.
- Nie, Saki przestań – krzyczał próbując oderwać ją od siebie.
- Aaaaa… niedźwiadek!!! – wrzasnął Sasuke, szybko podbiegając i mocno tuląc ową dwójkę. Po chwili oboje oderwali się od Itachiego, śmiejąc się w niebogłosy.
- Zapłacicie mi za to!!! Moje wyjściowe ubrania… jestem cały brudny – majaczył starszy brunet.
- Hymnn…wyjściowe? Czyżbyś szedł na spotkanie małżeńskie? Czyli jakaś cię zechciała- powiedziała złośliwie różowo włosa.
- Taa, i to nie jedna, by chciała, ale teraz, przez ciebie, a raczej przez was, SPÓŹNIĘ SIĘ!!!! – rzekł zdenerwowany.
- Teraz muszę iść się przebrać – dodał i zaczął się kierować w stronę powrotną do wrót zamku, a za nim dziewczyna z chłopakiem.
- Hola, hola młodzi. W takim stanie nie wejdziecie do środka. Jak wam się chciało taplać w błocie to teraz do rzeki się opukać i dopiero możecie wejść – rzekła kobieta z groźną miną, zagradzając im przejście. Zrezygnowani udali się w stronę wody.
- Hej, mam pomysł. Kto pierwszy wygrywa, a ostatni to zgniłe jajo – krzyknęła zielonooka i zaczęła biec, a za nią obaj bruneci.
- Jak dzieci – powiedziała Mikoto uśmiechając się i weszła do zamku.
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
Mam nadzieję, że podoba się wam to co piszę i nadal ktoś to czyta :)
Pozdrowienia Aimi-chan :***

4 komentarze:

  1. Super aż nie mogę się doczekać następnej. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Dopiero odkryłam twoje partówki ale już wszystko przeczytałam! Nie mogę się doczekać następnej części!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pytanie. Pozucilas tego bloga? bo dawno nie dodajesz nastepnej czesci . Ja tak to wielka szkoda bo masz talent i szkoda go zmarnowac. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie porzuciłam go. Niestety nie mam zbytnio czasu na prowadzenie go, a co dopiero pozostałych dwóch. W dodatku mam gotowe części kolejne, lecz muszę je przepisać. Postaram się jednak jak najszybciej coś wstawić :) Dziękuję za zainteresowanie i ciepłe słowa od
      Ciebie. Pozdrawiam Aimi-chan

      Usuń