niedziela, 31 maja 2015

Zaginiona księżniczka cz.4 (OSTATNIA)

*Perspektywa Sasuke*
Robiąc sobie mały spacer natknąłęm się na jakieś osoby. Po lepszym przypatrzeniu się im, stwierdziłem, że to te same, które spotkałem wczoraj. Wzrokiem śledziłem każdy ich ruch. Dwie postacie walczyły, zaś trzecia siedziała pod drzewem. Po chwili, kiedy jedna z nich wygrała walkę,  a następnie zaczęli rozmowę. Byłem zbyt daleko, aby usłyszeć o czym dyskutowali, jednak po paru minutach czerwono włosy wstał i zaczął się kolejny pojedynek. Tym razem po między poprzednim zwycięzcą, a rubinookim. Wcześniejsze zaś miejsce chłopaka zajął blondyn. Zaciekawiony tym przybliżyłem się, by móc dobrze obserwować. Po jakimś czasie bitwa dobiegła końca.
- Oj braciszku, przegrałeś. A podobno jesteś mistrzem świata w walce na szpady. –zakpił wygrany, po czym odwiązał chustę z głowy, a na jego plecy padły długie, różowe pukle. „Dziewczyna?”. Nie możliwe.
- Dałem Ci fory, mała. Nie ciesz się tak.  – odburknął.
- Tak, tak. Tłumacz, swoją porażkę – odrzekła. Odwróciła się w moją stronę. Wtedy doznałem jeszcze większego szoku. Te oczy, włosy poznałbym je wszędzie.
- Witam królewicza Uchihe – przywitała się, ukłoniła, jak przystało na damę i odeszła. Przeszła  kawałek po czy zatrzymał ją głos.
- Sakura!!! Poczekaj!!! – wrzasnął niebieskooki i również kłaniając się mi, poszedł razem z nią. W głowie wciąż huczało mi imię, jak  i jej twarz. Szybko udałem się do brata, z zamiarem dowiedzenia się czegoś więcej.
*************
Widziałam zdziwienia, malujące się na jego twarzy. Pewnie nie spodziewał się mnie ponownie ujrzeć. Też tego nie chciałam. Kiedy go zobaczyłam ból powrócił. Odeszłam stamtąd, jak najszybciej i już do końca dnia nie wychodziłam z komnaty, aby go nie spotkać. Do następnego razu musiałam nastawić się psychicznie. Kolejnego dnia, jak zwykle obudził mnie mój nauczyciel i odbył ze mną trening. Po nim przeszłam się po ogrodzie, napotykając Amaru, z którą pogawędziłam aż do wieczora. Następne dni były podobne: trening, nauka, przygotowania do zaręczyn oraz powoli do ślubu. Minęły już dwa tygodnie. Jutro miały się odbyć zaręczyny, a za jakieś 3 tygodnie zostanę panią Uchiha. Niezbyt mnie to cieszyło, gdyż będę musiała przebywać w pobliżu tego gbura. Przez ten czas starałam się, jak na mniej z nim widzieć, na tyle, ile było to możliwe. Za każdym razem moje serce krwawiło,  rozdrapując stare rany. Jednakże z drugiej strony, chyba znów poczułam do niego, co dawniej. Okazało się, że nie był on taki zły. Może mi się wydaje, ale nawet chyba starał się poprawić nasze relacje. Niestety utrudniała mu to moja postawa. Nie byłam nie mila, czy wredna, ale nie okazywałam mu  żadnych uczuć. Byłam obojętna na to co mówił, robił, lecz w głębi serca było inaczej. Jednakże  nie powiem mu tego, nie otworzę się przed nim, gdyż ponownie mógłby mnie zranić……
*************
Moje przypuszczenia ziściły się. A jednak to była TA Sakura, która teraz jest księżniczką i moją narzeczoną. Z wyglądu niby była taka sama, a jednak jej zachowanie, charakter diametralnie 
się zmienił. Jest oziębła i traktuje mnie z dystansem. Nie śmiała się przy mnie, nie uśmiechała, a w jej oczach widziałem smutek i ból. Bardzo brakowało mi tych cudownych iskierek radości w jej spojówkach. Tego pięknego, perlistego śmiechu oraz tego, jak mnie przytulała na przywitanie. Szczerze, bardzo tęskniłem za jej ciepłem, za nią całą. Żałowałem wypowiedzianych do niej wtedy słów. 
Już dzisiaj miała się odbyć uroczystość zaręczynowa. Za około godzinę miałem gotowy zejść do odpowiedniej Sali. Zostałem ubrany w specjalny strój, przygotowany na tę okazję. Zdobiony był tak, aby ukazać mój status społeczny, czyli bardzo bogato. Teraz, kiedy znajdowałem się w największej Sali w całym zamku, czekałem na rychłe przyjście Sakury. Wszyscy goście zeszli się, a po chwili można było usłyszeć zachwyty i komentarze o osobie schodzącej ze schodów. I ja zwróciłem tam swój  wzrok. Serce przyspieszyło bicia, a w gardle powstała gula. Moja partnerka wyglądała niczym anioł. Różowe włosy lekko podkręcone falowały i opadały na jej nagie ramiona z każdym jej kolejnym ruchem. Poruszała się delikatnie z nutką zmysłowości, niemal nie dotykała stopami podłoża. Gdy doszła do końca schodów otrząsnąłem się i podchodząc do niej, podałem jej dłoń, prowadząc do naszych rodziców. Od razu głos zabrał Itachi wraz z Odą i ogłosili nasze zaręczyny. Rozbrzmiała muzyka, a ja do tańca poprosiłem młodą Haruno. Tym gestem rozpoczęliśmy przyjęcie, a pozostali zaczęli tańczyć razem z nami. Cudownie było znów czuć jej drobne, kruche ciało w swoich ramionach. Mimo, że się uśmiechała, wiedziałem, że udawała. Zabolało. Widać, że nie chce tego ślubu, a co dopiero do końca życia przebywać ze mną. Muszę to jakoś zmienić……



*************
Po tańcu usiedliśmy przy ogromnym stole, czekając na posiłek. Na ten moment nie musiałam być bardzo blisko niego, ale i tak siedział obok. Kiedy służba przyniosła jedzenie, wzięliśmy się za konsumpcję. W jej czasie rozmawialiśmy. Rodzice wypytywali mnie o wszystko, a szczególnie co mnie łączyło z Uchihą. Musiałam nieco skłamać, ale nadal nie chcieli mi wierzyć. Postanowiłam udowodnić im to buziakiem w policzek czarnowłosego. Więc przekręciłam głowę do niego.
- Sak… - nie dokończył, a jego usta napotkały moje. Ze zdziwienia nie ruszałam się, a on to wykorzystał, łapiąc moją twarz w ręce i zmuszając mnie do bardziej namiętnego pocałunku. Na początku nie spodobało mi się to, ale pomyślałam o rodzicach. Pozwoliłam mu. Jednakże to był błąd. Zatraciłam się. Po chwili odsunął się ode mnie i uśmiechnął. Z powrotem odwrócił się. Zrobiłam to samo.
- Teraz Ci wierzymy – odparł rudowłosy.
-- Bardzo ładnie ze sobą wyglądacie. – stwierdziła Kaori.
- Jakie to słodkie. –zaśmiał się Sasori. Spojrzałam na niego z mordem. Poskutkowało, zamilkł. Do końca balu jeszcze tylko kilka razy tańczyłam z brunetem, ale nie zamieniłam żadnego słowa z nim. W końcu zabawa skończyła się, a ja mogłam ruszyć do swojej komnaty. Kręciłam się z boku na bok, nie mogłam zasnąć. Po cichu wymknęłam się do ogrodu.  Chodząc ujrzałam to pamiętne miejsce.  Przysiadłam przy jeziorze i zaczęłam spoglądać na jego czystą tafle. Wspomnienia znowu powróciły. Nawet nie zauważyłam kiedy popłynęły łzy. Po chwili poczułam rękę na ramieniu. Szybko odwróciłam się napotykając tą hipnotyzującą czerń. Momentalnie wstałam. Starałam się go wyminąć, ale chwycił mnie za nadgarstek.
- Proszę, nie odchodź… - wyszeptał.
- Zostaw mnie. – warknęłam. Próbowałam wyszarpać rękę.
- Nie!!! –przyciągnął mnie do siebie, zaciskając ciało w mocnym uścisku. Nie mogłam się wyswobodzić. Położył głowę na moim barku, chowając ją w mych włosach. Czułam jego ciepły oddech. Dopiero po kilku minutach odezwał się.
- Przepraszam, bardzo Cię przepraszam.
- Co?? – wydukałam zdziwiona.
- Żałuję tego, co ci powiedziałem. Byłem idiotą  Nie wiem, jak mogłem tak potraktować osobę, dla mnie najważniejszą. – powiedział
- Kłamiesz…
- NIE, naprawdę mi przykro. Nie chciałem, żeby tak to się potoczyło…. – poczułam słone łzy? On płakał?
- Wtedy zrozumiałem, co dokładnie do Ciebie czuję. Ty okazywałaś mi to codziennie, na każdym kroku, a ja tak Cię zraniłem. Swoja frustracje i złość wyładowałem na niewinnej osobie, która byłaś ty. Nie mogłem pogodzić się z faktem ożenienia z nieznaną osobą, kiedy to, co najbardziej potrzebowałem było blisko mnie. Ciebie. Po tamtym wieczorze, już kolejnego dna ochłonąłem i miałem zamiar Cię przeprosić. Jednakże było za późno. Wyjechałaś. Nie dziwie Ci się, ale załamałem się. Odechciało mi się żyć. Pogodziłem się już z myślą ślubu, lecz nie z twoim odejściem. Jak widzisz do uroczystości nie doszło. Moja „narzeczona” została zamordowana. Cieszyłem się, jednak rodzice proponowali mi kolejne panny. Każdą następną kandydatkę odsyłałem z kwitkiem. Doszukiwałem się w nich twoich cech, charakteru, Ciebie całą. Jednak żadna nie mogłaby Cię zastąpić. To był cud, że moją kolejną narzeczoną stałaś się ty. Dziękowałem Bogu za podarowaną szansę. Od początku starałem się, abyś mi wybaczyła. Proszę Cię, przebacz mi wszystko co Ci uczyniłem. Kocham Cię… - tymi oto słowami zakończył swój długi monolog. Lekko odsunął się. Teraz lepiej mogłam stwierdzić, że rzeczywiście płakał.
- Sasuke, ja… - wymamrotałam.
- Jeśli potrzebujesz czasu, zrozumiem. Postaram się, żebyś ponownie mi zaufała. Jeżeli nie jest to możliwe odwołam ślub. Winę wezmę na siebie. – przerwał mi. W jego oczach widziałam szczerość i coś jeszcze. Miał ten sam wzrok, w którym się zakochałam. Czekał cierpliwie na moją odpowiedź.
- Daj mi trochę pomyśleć.
- Zgoda. Słodkich snów. – odparł i lekko musnął ustami mój policzek. Odszedł.
- Dobranoc – wyszeptałam, ale nie mógł już tego usłyszeć. Był za daleko. Wróciłam do sypialni i udałam się do krainy Morfeusza. Tak, jak oznajmił już od następnego dnia jego zachowanie zmieniło się. Dawał mi kwiaty, przy każdej nadarzającej się okazji próbował nawiązać kontakt, używał czułych i słodkich słówek. Bardzo często też uśmiechał się, zachęcał mnie do wspólnych ciekawych zajęć.  W każdym jego czynie, okazywał jak bardzo mu na mnie zależało. Z kolejnymi dniami, dzięki niemu moje serce napełniało się miłością  do niego. Po 3 tygodniach już wiedziałam co zrobić……
                                                 *************
Był wieczór. Jutro miał odbyć się nasz ślub. Nadal nie wiedziałem co Sakura do mnie czuje. Robiłem wszystko co w mojej mocy, ale ostatnie zdanie należało do niej. Bardzo denerwowałem się. Myśląc o tej cudnej istotce, nie usłyszałem pukania do drzwi. Zareagowałem dopiero, kiedy się otworzyły, a do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Sasuke?? – usłyszałem cichy szept. Szybko zerwałem się z łóżka.
- Tak?? – odpowiedziałem.
- Czy możemy porozmawiać?? – okazało się, że była to różowowłowsa.
- Oczywiście, usiądźmy.
- Dobrze – powiedziała.
- To co chciałaś mi powiedzieć?? – zapytałem. Z niecierpliwością, wyczekiwałem jej słów.
- No, bo… ja… - jąkała się.
- Powiedz, nie bój się. – zachęcałem ją. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Ja Cię Kocham i wybaczam… - Moje źrenice rozszerzyły się. Spojrzałem na nią. Spuściła głowę, ale mogłem zauważyć jej dorodne rumieńce.
- Naprawdę?? – chciałem się upewnić. Podniosłem jej podbródek.
- T…tak – wymamrotała, patrząc mi w oczy.
- Też Cię Kocham, najmocniej na świecie. – złączyłem nasze usta w żarliwym pocałunku. Zawiesiła swoje ręce na moim karku i jedną ręką przeczesywała moje kruczoczarne włosy. Wziąłem ją na kolana. Powoli napierała na mnie, do tego stopnia, że położyłem się na łożu. Zaczęła rozpinać moją koszulę.
- Jesteś tego pewna?? – zapytałem na chwilę się od niej odsuwając.
- Tak. – na potwierdzenie swoich słów, pocałowała mnie. Całując się polizałem ją dolną wargę, dając jej tym znak, aby szerzej otworzyła usta. Zrobiła to. Wtargnąłem językiem do jej jamy ustnej, pobudzając przy tym jej do erotycznego tańca. Przeturlaliśmy się tak, że to teraz ja byłem górą. Ściągnąłem z niej halkę. Ukazały się mi jej dwie, średniej wielkości mleczne półkule. Wpatrywałem się w nie. Haruno najwyraźniej inaczej to odebrała, gdyż szybko zarzuciła nie włosy i zakryła rękoma.
- Zostaw. Są idealne, piękne, jak ty sama. – oświadczyłem, zabierając jej dłonie. Jej policzki nabrały koloru Piwoni. Ponownie ucałowałem jej usta i zacząłem muskać jej inne partie ciała. Tak oto spędziliśmy upojną noc. Może nie powinno to być w takiej kolejności, dlatego że dopiero jutro ślub, ale nie przeszkadzało nam to. Kilka godzin później, zielonooka wymknęła się. Zrobiło mi się trochę smutno, ale jakby to wyglądało?? W końcu nadszedł czas ceremonii.  Stojąc przy ołtarzu niecierpliwiłem się. Dopiero, kiedy zobaczyłem Sakurę w przepięknej białej sukni stąpającą ku mnie, wszelkie obawy i zmartwienia odeszły.  Po sakramentalnym „Tak” i zrobieniu nas króla i królowej, szczęśliwi wyszliśmy z kościoła i udaliśmy się so Sali weselnej. Tam odbyła się wspaniała zabawa, kończąca się nocą poślubną już w naszej sypialni. Tej nocy ponownie uświadomiłem i pokazałem mojej ukochanej, ile dla mnie znaczy. Teraz, jako najbardziej kochające się i najszczęśliwsze małżeństwo szliśmy razem przez trudności życia oraz dobrze rządziliśmy naszym krajem. Może w niedalekiej przyszłości nasza rodzina powiększy się o jeszcze jedną, lub więcej osób. Kto wie. Pożyjemy, zobaczymy

^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^* 
Widzę, że jednak nikt nie ma zamiaru komentować, co trochę mnie smuci. Może przyjdzie taki czas, iż jednak ktoś to uczyni.
Miałam wstawić tą część później, ale niech będzie to przedwczesny prezent na dzień dziecka. :))))
Życzę wszystkim spełnienia wszystkich marzeń, uśmiechu na codzień, aby dni szczęśliwe przeważały nad tymi smutnymi :) :D
Pozdrowienia Aimi-chan 

3 komentarze:

  1. Super wspaniale piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa historia, czekam na następne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń