piątek, 4 grudnia 2015

Dawna przyjaźń cz.1

Kolejny nudny dzień. Pora iść do szkoły, do której nie lubię przebywać Nie jestem zbyt lubiana. Mam czworo prawdziwych jak i zarówno najlepszych przyjaciół na świecie. Są nimi: Ino Yamanaka, jej chłopak Kiba Inuzuka oraz Naruto Uzumaki i jego dziewczyna Hiniata Hyuuga. Razem uczęszczaliśmy do najlepszego liceum w Tokio. Byliśmy już w 3 klasie. Mieszkałam z moim dziadkiem, gdyż mama umarła kiedy miałam 2 lata, a tata w wypadku 3 lata później Dziadek bardzo cenił sobie tradycję japońską, dlatego też zapisana jestem na specjalne zajęcia, podczas których uczę się gry tradycyjnych japońskich instrumentach. Mianowicie na Biwa oraz Koto Założyłam trochę za kolano spódnice fioletową bluzkę z krótkim rękawem a na to sweter. Rozczesała m swoje krótkie do ramion różowe włosy. Złapałam jeszcze torbę i ruszyłam do szkoły. Na miejscu przywitałam się ze znajomymi.  Wchodząc do budynku minęłam trzech najpopularniejszych dzieciaków w całej placówce. Byli nimi Suigetsu, Jugo i Sasuke Uchiha.  Chłopcy należeli do zespołu muzycznego Taka. Z ostatnim z nich razem z Naruto  chodziliśmy do gimnazjum. Przyjaźniliśmy się. Mieliśmy szczęście,  że poszliśmy do tego samego liceum, ale wszystko się zmieniło. Sasuke poznał nowych kolegów, a nas porzucił. na początku nie przychodził na umówione spotkania, potem nie odwaniał, a w szkole zaczął nas ignorować. Tak już zostało. Wracając do rzeczywistości, Karin jest założycielką i przewodniczącą fanklubu zespołu, a przede wszystkim samego Uchihy. Wszystkim wmawia, że spotyka się z nim, co chyba jest kłamstwem.  Każdą nową dziewczynę ostrzega i nakazuje, aby nie zbliżała się do "jej" Sasuke. Dla mnie jej zachowanie było żałosne.  Zdawało się, że nawet ma obsesję na jego punkcie. Cóż, na świecie są i tez tacy ludzie. Czerwonowłosa, jak na razie nie czepiała się mnie. Jeszcze brakowałoby mi i ja mieć na głowie.  Dzisaj w szkole było wielkie zamieszanie spowodowane ustalenie daty przesłuchań na przedstawienie z okazji "50  rocznicy założenia szkoły". Miał  być to musical, więc wiadomo kto zagra główna rolę męską. Najpopularniejszy chłopak w szkole, muzyk, wokalista w zespole. Nie mylicie się. Oczywiście, że będzie to Uchiha Sasuke.  A któżby  inny, jak nie on. Dziewczyny były wniebowzięte i pewnie uczynią wszystko, aby zagrać u boku takiego ciacha. Prawie cała płeć piękna za nim szaleje. No może oprócz moich przyjaciółek, które przejrzały na oczy i znalazły swoje połówki.  Problem w tym, że ja tez wpadłam w jego sidła. Jednak że nie zakochałam się w samym jego wyglądzie, o nie. W nim całym, w jego charakterze, który teraz ukrywał. Znam go o wiele lepiej niż tamte  latające za nim dziewuchy. Ale co z tego wszystkiego, jak on nie chce mnie znać?  To uczucie zaczęło się już w gimnazjum. Myślałam, że przejdzie mi, jednak nie doszło do tego. Prze jego zachowanie na pewno nie dowie się o mojej słabości. Co to przedstawienia, spróbowałabym w castingu, lecz po co? I tak nie zakwalifikuję się. Tylko bym się ośmieszyła. W prawdzie może i umiem grać na instrumentach, ale co z tego, jak kiepska ze mnie aktorka i śpiewaczka? Bynajmniej ja tak uważam. Lekcje minęły w miarę spokojnie, oprócz rannego harmidru. Na dzisiejszych zajęciach miałam przeczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Możliwe, że mi się to wydawało. Nie zawracając sobie więcej tym głowy poszłam do domu. Kiedy byłam na miejscu, odrobiłam lekcję, a następnie wykąpałam się. Nie siedziałam godzinami nad książkami, jak uważali inni. Dla mnie wystarczające było słuchanie na zajęciach i kilku minutowej  powtórki w domu. Przed snem rozmyślałam  o wszystkim co się wydarzyło i dzieje obecnie. Aż w końcu zmorzył mnie sen. Następny dzień zapowiadał się równie nudno, jak każdy inny. Jednakże to, co wydarzy się dzisiaj obróci jej świat o kilkanaście stopni….
Do życia budziła się zielonooka młoda dziewczyna. Wstała, zabrała ze sobą ubrania i udała się do łazienki odświeżyć. Po wykonaniu porannych czynności zeszła na dół, zjadła śniadanie i wyszła do liceum.
Gdy doszłam nie zauważyłam bandy popularsów. Było to dziwne, gdyż zawsze siedzieli przed budynkiem do ostatniej chwili, przez co za każdym razem się spóźniali. Bardziej szokujące było to, iż przed wejściem szkoły stał Uchiha bez swojej obstawy. Wyglądał jakby na kogoś czekał. Nie oglądając się już na niego  udałam się do drzwi. Kiedy przekroczyłam ich próg poczułam szarpnięcie i czyjś oddech na szyi. Potem było słychać TEN cudowny głos.
- Musimy porozmawiać. To bardzo ważne. – orzekł brunet pociągającym tonem. Zanim zdołałam się odezwać zadzwonił dzwonek. „Uratowana” – pomyślałam. Wtedy ponownie się odezwał.
- Czas na lekcje. Chodź. – ruszył w kierunku klasy, ciągnąc mnie za nadgarstek. Po drodze rozglądałam się wokół, czy aby ktoś nas czasem nie widzi, lecz nikogo takiego nie było. Korytarze świeciły pustkami. Pod drzwiami czarnooki puścił moją rękę i jak gdyby nic wszedł do Sali. Odczekałam z 5 minut  i podążyłam jego śladem. Nie chciałam, aby ktoś zorientował się, że z nim byłam. Na zajęciach czułam na sobie wzrok bruneta. W dodatku, co się odwróciłam widziałam jego zadziorny uśmieszek skierowany do mnie. Na godzinie wychowawczej zaś otrzymałam od niego sms, w którym napisana była prośba o spotkanie w Sali gimnastycznej po lekcjach. Zaciekawiło mi skąd miał mój numer, lecz z drugiej strony „Co on takiego może ode mnie chcieć? „. Nieco obawiałam się tego, co miało się wydarzyć.
Wraz z ostatnim dzwonkiem spakowałam wszystkie książki i czekając, aż wszyscy wyjdą, sama to uczyniłam. Następnie ruszyłam w umówione miejsce. Będąc już tam, zaczęłam się rozglądać, lecz nikogo nie zauważyłam, więc usiadłam. Po chwili poczułam drażniący oddech przy uchu i głos.
- Dziękuję, że przyszłaś. Bardzo mi na tym zależało  - na początku wystraszyłam się, ale gdy usłyszałam jego kojący ton, uspokoiłam się. Odwróciłam się, a wtedy zorientowała się jak blisko są nasze twarze. Zaczerwieniłam się. Natomiast on uśmiechnął się i odsunął.
-Możesz mi powiedzieć o czym chciałeś rozmawiać?- przemówiłam nieśmiałym głosem.
-Tak. Chciałem porozmawiać o nas.
- O nas?? – mocno się zdziwiłam.
- Dokładniej o naszej przyjaźni. – sprostował. Westchnęłam.
-Zatem zamieniam się w słuch.
-Bardzo Cię przepraszam.
-Za co niby?? – ogarnęło mnie jeszcze większe zdziwienie niż dotychczas. On nigdy, ale to nigdy nie przepraszał. Nikogo.
- Za zerwanie więzi z tobą i Naruto. – oznajmił ze skruchą w głosie.
- Ja jakoś to przeżyłam, ale on się załamał. Dobrze, że byłam z nim jak i Hiniata, Ino, Kiba. - nieco skłamałam, gdyż do tej pory rizdrapuję to, ale o Naruciaku mówilam sczerze. Dzięki nam, a szczególnie Hiniacie, która obecnie jest jego dziewczyną, chłopak pozbierał się po stracie najlepszego przyjaciela.
-Nie wiedziałem, ale teraz chcę to wszystko naprawić.-oznajmił.
-Rozmawiałeś już z blondaskiem? - zapytałam.
-Nie, jutro to zrobię.Tobie pierwszej chciałem to powiedzieć.Raz jeszcze prepraszam. Nie powinienem zrywać naszego kontaktu, w dodatku bez podania jakiegooklwiek powodu. Tak, jakoś wyszło. Poszedłem do nowej szkoły, poznałem nowe, ciekawe osoby i zapomniałem o was,....o Tobie.Bardzo Cię przepraszam. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz, a wtedy będziemy mogli nadrobić stracony czas. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Kompletnie mnie zatkało. Szczerze powiedzawszy nie sądziam nawet, iż w końcu mnie przeprosi. Czułam się, jak we śnie. Boję się, że jeśli mu wybaczę, to wszysko pryśnie, jak mydlana bańka. Jeżeli ponownie by mnie zranił, nie wiem czy byłabym w stanie to udźwignąć. Na razie wolę o tym nie myśleć. Oby nic podobnego się nie stało. Kiedy ja rozmyślałam, on nadal czekał na moją reakcję.Glupia, głupia! No odezwij się!!!"
-Dobrze...Wybaczam Ci. - wymamrotałam, lekko się rumieniąc. Sasuke, za to uśmiechnął się szeroko  i odrzekł:
-Tak w ogóle do twarzy Ci w rumieńcach. -na jego słowa, jescze bardziej zrobilam się czerwona.
-Chodź, odwiozę Cię do domu. - zaproponował i łapiąc mą dłoń, skierował się do wyjścia. Na parkingu podal i kask i wsiadł na motor.Uczyniłam to samo co on i mocno chwyciłam go w pasie.Dotykając go po moim ciele pzeszly przejmne drescze. Jechał na prawdę szybko, więc dobrze zrobiłam rzymając się go.Droga nie zajęła nam długo. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się pod moim domem. Zsiadłam i podziękowałam mu za podwózkę. Chłopak pojechał kilka metrów do przodu i wjechal na podwórze posiadłości obok, gdzie mieszkał. Kiedy weszłam do domu, przywitały mnie smakowite zapachy dochodzące z kuchni. Zostawiając plecak w korytarzu, udałam się do wspomnianego pokoju. Ujrzałam tam dziadka, który nakładał porcję obiadu dla mnie. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować nałożone przez staruszka jedzenie.Po skończonym posiłu ruszyłam do swojego pokoju, uprzednio zabierając ze sobą plecak. Odrobiłam lekcje i po wykonaniu wieczornej toaley, poszłam spać. Następnego dnia pod moim domem, czekał już na mnie Uchiha. Zdziwiło mnie to, ale i zarówno ucieszyło.Na jego motorze wjechaliśmy, na szkolny parking.Każda para oczu była zwrócona w naszym  kierunku.Cóż, był to niecodzienny widok. Najpopularniejszy chłopak w towarzystwie dziewczyny, z którą prawie w ogóle nie rozawia, z różnych grup społecznych. Lecz tylko nie liczni wiedzieli, co dawniej ich łączyło. Teraz chcieliby to odnowić, Sasuke odprowadził dziewczynę pod samą klasę.
Przez cały czas czułam złowrogie spojrzenia na sobie. Oczywiście pochodziły one od zazdrosnych dziewczyn. Nawet moje przyjaciołki podejrzewały mnie o głębsze relacje z brunetem. Opowiedziałam im o co rzeczywiście chodziło. Ledwo mi w to uwierzyły.Widziałam niedowierzenie w ich oczach. Dokladnie znały moją historię i wiedziały jakimi uczuciami darzyłam, a może nadal darzę karookiego. Do domu ponownie wróciłam z Sasuke. Nasza przyjaźń ododziła się na nowo, a więzi między nami jeszcze bardziej zacieśniły. Znów czułam się, jak w gimnazjum. Prawie Ci sami przyjaciele, a ja w ogóle nie zmieniona. To wląsnie dzięki wsparciu moich przyjaciól, a w szczególności Uchihy wzięlam udzial w przesłuchaniu. Jednakżę do sekcji muzycznej, w której będę grała melodię do odpowiednch scen. Nie byłam n tyle odważna, żeby pójść na casting do grupy aktorskiej. Widziałam starania innych dziewczyn i zlękłam się. Stwierdziłam, że nie nadaję się to tego i nie dałabym radę. Poszłam do jakiej pustej sali tanecznej. Wyobraziłam sobie, że soję przed publicznością i jurorami. Zakmknęłam oczy i oddał się w rytm muzyki granej z magnetofonu. Po pewnym czasie usłyszałam oklaski. Zaprzestając śpiewu i tańcu, szybko otworzyłam powieki. Odwróciłam się i ujrzałam reżysera, a za nim Sasuke i Naruto. Nie wiedział co się dzieje.
-Pęknie śpiewasz. Właśnie takiego głosu nam potrzeba w spektaklu.Czemu się nie zgłosiłaś?? - pochwalił mnie Kakashi Hatake. Był on sławnym reżyserem w Brodway. Szkoła za jego osiągnięcia, chiała aby wyreżyserował tak ważne przedstawienie. Zgodził się i tak oto teraz robił wszystko, aby inscenizacja wypaliła. 
-Dziękuję. Nie widziełam udziału, gdyż czuję, że nie jestem tak dobra, jak pozostałe dziewczyny. One są ode mnie o wiele lepsze. - wytłumaczyłam, przyswajając sobie smutną prawdę o moim braku talentu.
-To nie prawda Sakurciu. Jesteś świetna, najlepsza, prawda panie Hatake? - zaprzeczył od razu blondyn. W podzięce za mile słowa posłałam mu delikatny uśmieh.
-Tak, tak. Masz rację. To jak zagrasz glówną źeńską rolę? - zaproponował szarowłsoy.
-Ja nie wiem...
-Oczywiście, że przyjmie. Jesteś do tego stworzona. Prawda Saku? - wtrócił się czarnooki, potwierdzając.
-Dobrze, zgadzam się. - z lekkim rumieńcem na twarzy, przytaknęłam im.
-No to wszystko ustalone. Jutro o 15:00 zapraszam na pierwszą próbę. -oznajmił Kakashi i wyszeł, a zaraz za nim Uzumaki.
-Gratulacje, Saku-chan. Teraz chodźmy to uczcić. ZAprosimy jeszcze resztę paczki. -rzekł Sasuke i łapiąc za nadgarstek, wyprowadził z sali. Razem udaliśmy się do naszych znajomych, w celu podzielenia się z nimi pomysłem. Postanowiliśmy iść na pizzę. Tego po południa świetnie się bawiłam. Zmęczona po całym dniu, pełnym atrakcji padłam na łóżko i od razu usnęłam.......
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^* 
Po dość dłuuuuugim czasie nareszcie coś wstawię. Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli. Niestety czasu mam niewiele, bo to ostatnia klasa, a zapasem matura. Wybaczcie mi, jeśli znów dlugo nic nie będzie się pojawiać. Stram się wszystkie blogi skończyć, a jak to uczynię i będę miała czas wolny to nadal coś się będzie pojawiać. Liczę na o, że wam się spodoba i skomentujecie  to. 
Pozdrowienia Aimi-chan :)

niedziela, 21 czerwca 2015

Sen czy Jawa??

Przechadzałam się uliczkami Tokio.  Akurat weszłam do parku w centrum miasta, znajdującego się nieopodal mojego domu. Usiadłam na ławeczkę i rozkoszowałam się chwilą spokoju. Promienie słońca przyjemnie łaskotały mnie po twarzy. Po jakimś czasie wstałam i postanowiłam udać się nad jezioro. Na miejscu nie było zbyt wiele osób. Młoda matka z dzieckiem w wózku, stare małżeństwo i trójka bawiących się dzieci. Zatrzymałam się, aby podziwiać otaczającą mnie przyrodę. Nagle usłyszałam piski i krzyki. Odwróciłam się i zauważyłam chłopaka biegnącego w moim kierunku. Nim zdążyłam się odsunąć, poczułam uderzenie i razem wylądowaliśmy jeziorze. Szybko się wynurzyłam i spojrzałam na sprawcę tego czynu. On zaś kazał mi złapać oddech i znów wciągnął mnie pod wodę. Próbowałam mu się wyrwać, ale mocno trzymał. Skierował się w stronę jakiś czasie i niedługo potem i pociągnął ku górze. Od razu, gdy byliśmy już na powierzchni, chciałam się odezwać, ale zasłonił mi dłonią usta, uciszając mnie. Dziewczęce okrzyki ucichły, a on odetchnął z widoczną ulgą. Ponownie starałam się coś powiedzieć, jednak uniemożliwiałam mi jego dłoń. Moja wypowiedź była nie zrozumiała. W końcu nieznajomy spojrzał na mnie i odsunął swoją rękę. 
-Przepraszam  za to. – przemówił. 
- Pff…na następny raz uważaj. – odburknęłam i odwróciłam się. Powoli wychodziłam na brzeg. Kiedy całkowicie wyszłam, wycisnęłam wodę z ubrań i moich do pasa różowych włosów. Gdy chciałam z stamtąd odejść poczułam uścisk na nadgarstku. Osoba ta odwróciła mnie przodem do siebie. Dopiero teraz lepiej się mu przyjrzałam. Krótkie kruczoczarne włosy, z których skapywała woda. Piękne hipnotyzujące oczy. Delikatne a zarazem bardzo męskie rysy twarzy. Zgrabne usta. Wysoki, o co najmniej więcej o głowę ode mnie. Przez mokrą koszulkę mogłam podziwiać jego wyrzeźbiony tors. Zaczerwieniłam się, a on powtórnie mnie przeprosił.
- Wybacz, nie chciałem do tego doprowadzić. Ale te dziewczyny… - westchnął- Nie miałem innego wyboru, przepraszam. – powiedział nieco skruszony.
- Ciekawe co zrobiłeś tym dziewczyną, że cię goniły – zadrwiłam. – Zresztą, nie ważne. Cześć. – odpowiedziałam i odeszłam. Nie oglądałam się za siebie, nawet wtedy gdy mnie wołał. Szybko poszłam do domu. Przebrałam się w suche ciuchy i zasiadłam przed telewizorem. Do tej pory próbowałam sobie przypomnieć, skąd kojarzyłam tego kolesia, ale nie udało mi się to. Jutro poniedziałek, więc muszę iść do szkoły. Miałam jakieś przeczucie, że coś ciekawego się stanie….
Następnego dnia wstałam o 7:00, aby móc się dobrze przygotować na 8:00 do liceum. Zjadłam śniadanie, wzięłam torbę ruszyłam w stronę odpowiedniego budynku. Pierwsza godzina, jaki druga, trzecia czy czwarta minęły zaskakująco szybko. Na piątej lekcyjnej miałam japoński. Z nudów zaczęłam spoglądać w okno wychodzące na szkolny parking. Przy bramie zauważyłam czyjeś czerwone, sportowe auto. Dziwne? Ciekawe kto nim przyjechał? Po kilku minutach zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć na dzisiejszy dzień. Ostatni raz spojrzałam w szklaną powłokę i zaobserwowałam, jak ktoś wychodzi z samochodu. Dłużej się nad tym nie zastanawiając, spakowałam książki i udałam się do szatni. Po zmianie obuwia, spokojnie opuściłam budynek. Wychodząc pożegnałam się z koleżankami z klasy i wraz z moją najlepszą przyjaciółką, ruszyłyśmy do naszych domów. Kiedy byłam niedaleko nieznajomego, ten zawołał mnie po imieniu, prosząc abym do niego podeszła. Zdziwiona i zaintrygowana tym, mnie  co może ode mnie chcieć , podeszłam do niego. 
- Witaj, pamiętasz mnie? – zapytał od razu. 
- Nie, a powinnam? – rzekłam, marszcząc czoło starając sobie go skojarzyć.
- W zależności, czy chcesz odzyskać TO – powiedział pokazując czarny portfel z różowym kwiatem wiśni, jako wzór. Przyjrzałam mu się dokładniej i zdałam sobie sprawę, ze to MOJA własność. Aby się upewnić zdjęłam torbę z ramienia i zaczęłam ją przeglądać, ale nie znalazłam tego, czego szukałam. Czemu moja własność jest w ego posiadaniu?!?!?!
-Skąd go masz? 
-Wpadł ci, gdy uciekałaś z Parku. – oświadczył.
- W Parku? Czekaj, czekaj… - w mojej głowie pojawił się wczorajszy obraz – To byłeś, ty?!? – wrzasnęłam, uświadamiając sobie, że był to powód mojego zamoczenia się. 
- Yhymm…i co masz zamiar teraz zrobić? – odrzekł z tajemniczym blaskiem w oczach.
- Nic. Po prostu oddasz go mi i sprawa załatwiona. – oznajmiłam i sięgnęłam po portfel, lecz on schował go za plecy.
- Czy ja wiem? Specjalnie przejechałem kawał drogi, aby ci go dać i nic w zamian nie dostanę? – zapytał z zadziornym uśmieszkiem, pochylając się w przód, w efekcie czego jego twarz była blisko mnie. 
- Co??? A niby czego… - moją wypowiedź przerwały piski i krzyki dochodzące za mną. Odwróciłam się i ujrzałam pędząca grupę nastolatek, wykrzykujące : „ To Sasuke Uchiha!!” „Ta sławna gwiazda!!” Nim zdążyłam spostrzec, zostałam pociągnięta do tyłu i prędko wepchnięta to pojazdu. Czarnooki  w mgnieniu oka zamknął moje drzwi i okrążając auto, wsiadł po stronie kierowcy. Uruchomił silnik i z piskiem opon odjechaliśmy. Nadal nie docierało do mnie co się właściwie dzieje. Po pewnym czasie, kiedy szok minął, zaczęłam wypytywać go dlaczego tak zareagował. Dowiedziałam się, że jest członkiem słynnego zespołu, a to były jego fanki. Powiedział też, że odda mi to, co znalazł o ile się z nim umówię. Zgodziłam się, bo co innego miałam zrobić?? I tak oto zaczęła się nasza znajomość. Na początku miałam go za rozpieszczoną gwiazdkę show biznesu, gdyż na takiego wyglądał. Jednakże z czasem, kiedy lepiej go poznałam, całkowicie zmieniłam zdanie na ten temat. Razem  z Sasuke bardzo zaprzyjaźniliśmy się. Coraz bardziej uświadamiałam sobie, że to coś więcej, coś głębszego niż zwykła przyjaźń z mojej strony. Z czasem trudniej było mi z tym żyć i udawać, że to nic poważnego. Bałam się powiedzieć mu prawdę, w obawie, że skończy się to, co pomiędzy nami jest. Aż do pewnego dnia, kiedy wszystko się odmieniło.
- Wiesz Sakura, chciałem ci coś bardzo ważnego powiedzieć – zaczął trochę skrępowany, po przywitaniu się.
- Tak?? – odrzekłam z niemały zaciekawieniem i lekkim strachem.
- Od pierwszego dnia, gdy cię spotkałem zauroczyłaś mnie. Wtedy nawet cała przemoczona, wyglądałaś pięknie. Kiedy cię tak uparcie przepraszałem, chciałem bliżej zapoznać się z tobą. Ale tak szybko uciekłaś, nawet nie odwracając się, gdy cię nawoływałem.  Potem znajdując twój portfel, nastała we mnie nadzieja, że mam jeszcze szansę. Nikłą, ale jednak mam. Dowiedziałem się, gdzie uczęszczasz do szkoły i postanowiłem ci go oddać, pod przykrywką spotkania. Podstępem cię wziąłem i udało się. Widząc twój uśmiech, słysząc twój głos. Zawsze będąc blisko mnie, uświadomiłem sobie, że mam dla kogo żyć. Jesteś dla mnie wszystkim. Cały mój świat to ty. Kocham Cię. – podczas swojego monologu złapał mnie za obie moje dłonie i cały czas patrzył w oczy. Z każdym jego kolejnym słowem, z moich oczu powoli sączyły się ciepłe łzy. Łzy  szczęścia, ponieważ czułam to samo.
- Ja też, równie mocno cię kocham. – wyznałam i rzuciłam się w jego ramiona. Po przytuleniu, chłopak pochylił się i namiętnie mnie pocałował. Oddałam całusa. Gdy się od siebie oderwaliśmy, obraz zaczął mi się zamazywać, a Sasuke powoli znikał mi sprzed oczu. W oddali, słyszałam jak ktoś mnie wołał. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Czyżby był to sen? Uniosłam powieki do góry i ukazała mi się sylwetka mojej mamy. Budziła mnie, bo ją o to prosiłam. Z zawodem i lekkim smutkiem podziękowałam rodzicielce, wstałam i poszłam do łazienki. Po ubraniu się, zjedzeniu śniadania, udałam się do Parku. Był to ten sam Par, co ze snu. Następnie ruszyłam w kierunku jeziora. Na miejscu zastałam te same osoby, ten sam dźwięk oraz tego samego chłopaka, wybiegającego zza rogu. Razem lądujemy w wodzie. Ogarniało mnie wrażenie dejavu. Po całej akcji, tak jak mi się przyśniło, wróciłam do domu, a następnego dnia poznałam tożsamość ów chłopaka. Czy aby sen się spełnił?? Na to pytanie sami sobie już odpowiedzcie. Po tym co mi się śniło i co mnie naprawdę spotkało….

*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Oto kolejna jednopartówka :) Powinno wam się spodobać, a jeżlei byłoby inaczej zachęcam do wyrażenia swojego zdania. 
Pozdrowienia Aimi-chan

niedziela, 31 maja 2015

Zaginiona księżniczka cz.4 (OSTATNIA)

*Perspektywa Sasuke*
Robiąc sobie mały spacer natknąłęm się na jakieś osoby. Po lepszym przypatrzeniu się im, stwierdziłem, że to te same, które spotkałem wczoraj. Wzrokiem śledziłem każdy ich ruch. Dwie postacie walczyły, zaś trzecia siedziała pod drzewem. Po chwili, kiedy jedna z nich wygrała walkę,  a następnie zaczęli rozmowę. Byłem zbyt daleko, aby usłyszeć o czym dyskutowali, jednak po paru minutach czerwono włosy wstał i zaczął się kolejny pojedynek. Tym razem po między poprzednim zwycięzcą, a rubinookim. Wcześniejsze zaś miejsce chłopaka zajął blondyn. Zaciekawiony tym przybliżyłem się, by móc dobrze obserwować. Po jakimś czasie bitwa dobiegła końca.
- Oj braciszku, przegrałeś. A podobno jesteś mistrzem świata w walce na szpady. –zakpił wygrany, po czym odwiązał chustę z głowy, a na jego plecy padły długie, różowe pukle. „Dziewczyna?”. Nie możliwe.
- Dałem Ci fory, mała. Nie ciesz się tak.  – odburknął.
- Tak, tak. Tłumacz, swoją porażkę – odrzekła. Odwróciła się w moją stronę. Wtedy doznałem jeszcze większego szoku. Te oczy, włosy poznałbym je wszędzie.
- Witam królewicza Uchihe – przywitała się, ukłoniła, jak przystało na damę i odeszła. Przeszła  kawałek po czy zatrzymał ją głos.
- Sakura!!! Poczekaj!!! – wrzasnął niebieskooki i również kłaniając się mi, poszedł razem z nią. W głowie wciąż huczało mi imię, jak  i jej twarz. Szybko udałem się do brata, z zamiarem dowiedzenia się czegoś więcej.
*************
Widziałam zdziwienia, malujące się na jego twarzy. Pewnie nie spodziewał się mnie ponownie ujrzeć. Też tego nie chciałam. Kiedy go zobaczyłam ból powrócił. Odeszłam stamtąd, jak najszybciej i już do końca dnia nie wychodziłam z komnaty, aby go nie spotkać. Do następnego razu musiałam nastawić się psychicznie. Kolejnego dnia, jak zwykle obudził mnie mój nauczyciel i odbył ze mną trening. Po nim przeszłam się po ogrodzie, napotykając Amaru, z którą pogawędziłam aż do wieczora. Następne dni były podobne: trening, nauka, przygotowania do zaręczyn oraz powoli do ślubu. Minęły już dwa tygodnie. Jutro miały się odbyć zaręczyny, a za jakieś 3 tygodnie zostanę panią Uchiha. Niezbyt mnie to cieszyło, gdyż będę musiała przebywać w pobliżu tego gbura. Przez ten czas starałam się, jak na mniej z nim widzieć, na tyle, ile było to możliwe. Za każdym razem moje serce krwawiło,  rozdrapując stare rany. Jednakże z drugiej strony, chyba znów poczułam do niego, co dawniej. Okazało się, że nie był on taki zły. Może mi się wydaje, ale nawet chyba starał się poprawić nasze relacje. Niestety utrudniała mu to moja postawa. Nie byłam nie mila, czy wredna, ale nie okazywałam mu  żadnych uczuć. Byłam obojętna na to co mówił, robił, lecz w głębi serca było inaczej. Jednakże  nie powiem mu tego, nie otworzę się przed nim, gdyż ponownie mógłby mnie zranić……
*************
Moje przypuszczenia ziściły się. A jednak to była TA Sakura, która teraz jest księżniczką i moją narzeczoną. Z wyglądu niby była taka sama, a jednak jej zachowanie, charakter diametralnie 
się zmienił. Jest oziębła i traktuje mnie z dystansem. Nie śmiała się przy mnie, nie uśmiechała, a w jej oczach widziałem smutek i ból. Bardzo brakowało mi tych cudownych iskierek radości w jej spojówkach. Tego pięknego, perlistego śmiechu oraz tego, jak mnie przytulała na przywitanie. Szczerze, bardzo tęskniłem za jej ciepłem, za nią całą. Żałowałem wypowiedzianych do niej wtedy słów. 
Już dzisiaj miała się odbyć uroczystość zaręczynowa. Za około godzinę miałem gotowy zejść do odpowiedniej Sali. Zostałem ubrany w specjalny strój, przygotowany na tę okazję. Zdobiony był tak, aby ukazać mój status społeczny, czyli bardzo bogato. Teraz, kiedy znajdowałem się w największej Sali w całym zamku, czekałem na rychłe przyjście Sakury. Wszyscy goście zeszli się, a po chwili można było usłyszeć zachwyty i komentarze o osobie schodzącej ze schodów. I ja zwróciłem tam swój  wzrok. Serce przyspieszyło bicia, a w gardle powstała gula. Moja partnerka wyglądała niczym anioł. Różowe włosy lekko podkręcone falowały i opadały na jej nagie ramiona z każdym jej kolejnym ruchem. Poruszała się delikatnie z nutką zmysłowości, niemal nie dotykała stopami podłoża. Gdy doszła do końca schodów otrząsnąłem się i podchodząc do niej, podałem jej dłoń, prowadząc do naszych rodziców. Od razu głos zabrał Itachi wraz z Odą i ogłosili nasze zaręczyny. Rozbrzmiała muzyka, a ja do tańca poprosiłem młodą Haruno. Tym gestem rozpoczęliśmy przyjęcie, a pozostali zaczęli tańczyć razem z nami. Cudownie było znów czuć jej drobne, kruche ciało w swoich ramionach. Mimo, że się uśmiechała, wiedziałem, że udawała. Zabolało. Widać, że nie chce tego ślubu, a co dopiero do końca życia przebywać ze mną. Muszę to jakoś zmienić……



*************
Po tańcu usiedliśmy przy ogromnym stole, czekając na posiłek. Na ten moment nie musiałam być bardzo blisko niego, ale i tak siedział obok. Kiedy służba przyniosła jedzenie, wzięliśmy się za konsumpcję. W jej czasie rozmawialiśmy. Rodzice wypytywali mnie o wszystko, a szczególnie co mnie łączyło z Uchihą. Musiałam nieco skłamać, ale nadal nie chcieli mi wierzyć. Postanowiłam udowodnić im to buziakiem w policzek czarnowłosego. Więc przekręciłam głowę do niego.
- Sak… - nie dokończył, a jego usta napotkały moje. Ze zdziwienia nie ruszałam się, a on to wykorzystał, łapiąc moją twarz w ręce i zmuszając mnie do bardziej namiętnego pocałunku. Na początku nie spodobało mi się to, ale pomyślałam o rodzicach. Pozwoliłam mu. Jednakże to był błąd. Zatraciłam się. Po chwili odsunął się ode mnie i uśmiechnął. Z powrotem odwrócił się. Zrobiłam to samo.
- Teraz Ci wierzymy – odparł rudowłosy.
-- Bardzo ładnie ze sobą wyglądacie. – stwierdziła Kaori.
- Jakie to słodkie. –zaśmiał się Sasori. Spojrzałam na niego z mordem. Poskutkowało, zamilkł. Do końca balu jeszcze tylko kilka razy tańczyłam z brunetem, ale nie zamieniłam żadnego słowa z nim. W końcu zabawa skończyła się, a ja mogłam ruszyć do swojej komnaty. Kręciłam się z boku na bok, nie mogłam zasnąć. Po cichu wymknęłam się do ogrodu.  Chodząc ujrzałam to pamiętne miejsce.  Przysiadłam przy jeziorze i zaczęłam spoglądać na jego czystą tafle. Wspomnienia znowu powróciły. Nawet nie zauważyłam kiedy popłynęły łzy. Po chwili poczułam rękę na ramieniu. Szybko odwróciłam się napotykając tą hipnotyzującą czerń. Momentalnie wstałam. Starałam się go wyminąć, ale chwycił mnie za nadgarstek.
- Proszę, nie odchodź… - wyszeptał.
- Zostaw mnie. – warknęłam. Próbowałam wyszarpać rękę.
- Nie!!! –przyciągnął mnie do siebie, zaciskając ciało w mocnym uścisku. Nie mogłam się wyswobodzić. Położył głowę na moim barku, chowając ją w mych włosach. Czułam jego ciepły oddech. Dopiero po kilku minutach odezwał się.
- Przepraszam, bardzo Cię przepraszam.
- Co?? – wydukałam zdziwiona.
- Żałuję tego, co ci powiedziałem. Byłem idiotą  Nie wiem, jak mogłem tak potraktować osobę, dla mnie najważniejszą. – powiedział
- Kłamiesz…
- NIE, naprawdę mi przykro. Nie chciałem, żeby tak to się potoczyło…. – poczułam słone łzy? On płakał?
- Wtedy zrozumiałem, co dokładnie do Ciebie czuję. Ty okazywałaś mi to codziennie, na każdym kroku, a ja tak Cię zraniłem. Swoja frustracje i złość wyładowałem na niewinnej osobie, która byłaś ty. Nie mogłem pogodzić się z faktem ożenienia z nieznaną osobą, kiedy to, co najbardziej potrzebowałem było blisko mnie. Ciebie. Po tamtym wieczorze, już kolejnego dna ochłonąłem i miałem zamiar Cię przeprosić. Jednakże było za późno. Wyjechałaś. Nie dziwie Ci się, ale załamałem się. Odechciało mi się żyć. Pogodziłem się już z myślą ślubu, lecz nie z twoim odejściem. Jak widzisz do uroczystości nie doszło. Moja „narzeczona” została zamordowana. Cieszyłem się, jednak rodzice proponowali mi kolejne panny. Każdą następną kandydatkę odsyłałem z kwitkiem. Doszukiwałem się w nich twoich cech, charakteru, Ciebie całą. Jednak żadna nie mogłaby Cię zastąpić. To był cud, że moją kolejną narzeczoną stałaś się ty. Dziękowałem Bogu za podarowaną szansę. Od początku starałem się, abyś mi wybaczyła. Proszę Cię, przebacz mi wszystko co Ci uczyniłem. Kocham Cię… - tymi oto słowami zakończył swój długi monolog. Lekko odsunął się. Teraz lepiej mogłam stwierdzić, że rzeczywiście płakał.
- Sasuke, ja… - wymamrotałam.
- Jeśli potrzebujesz czasu, zrozumiem. Postaram się, żebyś ponownie mi zaufała. Jeżeli nie jest to możliwe odwołam ślub. Winę wezmę na siebie. – przerwał mi. W jego oczach widziałam szczerość i coś jeszcze. Miał ten sam wzrok, w którym się zakochałam. Czekał cierpliwie na moją odpowiedź.
- Daj mi trochę pomyśleć.
- Zgoda. Słodkich snów. – odparł i lekko musnął ustami mój policzek. Odszedł.
- Dobranoc – wyszeptałam, ale nie mógł już tego usłyszeć. Był za daleko. Wróciłam do sypialni i udałam się do krainy Morfeusza. Tak, jak oznajmił już od następnego dnia jego zachowanie zmieniło się. Dawał mi kwiaty, przy każdej nadarzającej się okazji próbował nawiązać kontakt, używał czułych i słodkich słówek. Bardzo często też uśmiechał się, zachęcał mnie do wspólnych ciekawych zajęć.  W każdym jego czynie, okazywał jak bardzo mu na mnie zależało. Z kolejnymi dniami, dzięki niemu moje serce napełniało się miłością  do niego. Po 3 tygodniach już wiedziałam co zrobić……
                                                 *************
Był wieczór. Jutro miał odbyć się nasz ślub. Nadal nie wiedziałem co Sakura do mnie czuje. Robiłem wszystko co w mojej mocy, ale ostatnie zdanie należało do niej. Bardzo denerwowałem się. Myśląc o tej cudnej istotce, nie usłyszałem pukania do drzwi. Zareagowałem dopiero, kiedy się otworzyły, a do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Sasuke?? – usłyszałem cichy szept. Szybko zerwałem się z łóżka.
- Tak?? – odpowiedziałem.
- Czy możemy porozmawiać?? – okazało się, że była to różowowłowsa.
- Oczywiście, usiądźmy.
- Dobrze – powiedziała.
- To co chciałaś mi powiedzieć?? – zapytałem. Z niecierpliwością, wyczekiwałem jej słów.
- No, bo… ja… - jąkała się.
- Powiedz, nie bój się. – zachęcałem ją. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Ja Cię Kocham i wybaczam… - Moje źrenice rozszerzyły się. Spojrzałem na nią. Spuściła głowę, ale mogłem zauważyć jej dorodne rumieńce.
- Naprawdę?? – chciałem się upewnić. Podniosłem jej podbródek.
- T…tak – wymamrotała, patrząc mi w oczy.
- Też Cię Kocham, najmocniej na świecie. – złączyłem nasze usta w żarliwym pocałunku. Zawiesiła swoje ręce na moim karku i jedną ręką przeczesywała moje kruczoczarne włosy. Wziąłem ją na kolana. Powoli napierała na mnie, do tego stopnia, że położyłem się na łożu. Zaczęła rozpinać moją koszulę.
- Jesteś tego pewna?? – zapytałem na chwilę się od niej odsuwając.
- Tak. – na potwierdzenie swoich słów, pocałowała mnie. Całując się polizałem ją dolną wargę, dając jej tym znak, aby szerzej otworzyła usta. Zrobiła to. Wtargnąłem językiem do jej jamy ustnej, pobudzając przy tym jej do erotycznego tańca. Przeturlaliśmy się tak, że to teraz ja byłem górą. Ściągnąłem z niej halkę. Ukazały się mi jej dwie, średniej wielkości mleczne półkule. Wpatrywałem się w nie. Haruno najwyraźniej inaczej to odebrała, gdyż szybko zarzuciła nie włosy i zakryła rękoma.
- Zostaw. Są idealne, piękne, jak ty sama. – oświadczyłem, zabierając jej dłonie. Jej policzki nabrały koloru Piwoni. Ponownie ucałowałem jej usta i zacząłem muskać jej inne partie ciała. Tak oto spędziliśmy upojną noc. Może nie powinno to być w takiej kolejności, dlatego że dopiero jutro ślub, ale nie przeszkadzało nam to. Kilka godzin później, zielonooka wymknęła się. Zrobiło mi się trochę smutno, ale jakby to wyglądało?? W końcu nadszedł czas ceremonii.  Stojąc przy ołtarzu niecierpliwiłem się. Dopiero, kiedy zobaczyłem Sakurę w przepięknej białej sukni stąpającą ku mnie, wszelkie obawy i zmartwienia odeszły.  Po sakramentalnym „Tak” i zrobieniu nas króla i królowej, szczęśliwi wyszliśmy z kościoła i udaliśmy się so Sali weselnej. Tam odbyła się wspaniała zabawa, kończąca się nocą poślubną już w naszej sypialni. Tej nocy ponownie uświadomiłem i pokazałem mojej ukochanej, ile dla mnie znaczy. Teraz, jako najbardziej kochające się i najszczęśliwsze małżeństwo szliśmy razem przez trudności życia oraz dobrze rządziliśmy naszym krajem. Może w niedalekiej przyszłości nasza rodzina powiększy się o jeszcze jedną, lub więcej osób. Kto wie. Pożyjemy, zobaczymy

^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^* 
Widzę, że jednak nikt nie ma zamiaru komentować, co trochę mnie smuci. Może przyjdzie taki czas, iż jednak ktoś to uczyni.
Miałam wstawić tą część później, ale niech będzie to przedwczesny prezent na dzień dziecka. :))))
Życzę wszystkim spełnienia wszystkich marzeń, uśmiechu na codzień, aby dni szczęśliwe przeważały nad tymi smutnymi :) :D
Pozdrowienia Aimi-chan 

wtorek, 12 maja 2015

Duchy

Padały ostatnie promienie słońca. Niebo z czerwono-pomarańczowo-różowego powoli ciemniało, aż weszło w całkowitą czerń. Miejsce światła zastąpiła ciemność. Księżyc coraz to bardziej, swym srebrzystym blaskiem oświetlał uliczki, dachy domów, wszystko po kolei. Przy nim pojawiły się jego pomocnice, gwizdy. Dla ludzkiego oka wyglądały, jak małe kropeczki, pomagające oświetlić świat, a tak naprawdę były to przeogromne kule. Wiatr lekko poruszał koronami drzew, nocne zwierzęta dały o sobie znać, a ja, przechadzając się po Tokio, podziwiałam to wszystko. Nagle zaczął delikatnie prószyć śnieg. Po pewnym czasie, takiego wpatrywania się w krajobraz, zauważyłam pewną postać. Kiedy była bliżej mnie, zobaczyłam, że nie był to człowiek, gdyż ludzie nie unoszą się ponad ziemie. Oznaczało to jedno. Duch. Przeraziła mnie ta myśl, ale gdy spojrzałam na niego, tak jakby uspokoiłam się. Duch ten był młodą kobietą. Miała ona długą do kostek suknię, która powiewała na wietrze. Za pas różowe włosy i spokojną, lecz smutną twarz. Płatki śniegu wirowały wokół niej, co dawało jej jeszcze większego uroku. Dziewczyna coraz bardziej zbliżała się do mnie, a widząc jej szmaragdowe oczy przepełnione bólem i rozpaczą, aż serce mi się krajało. W końcu była na tyle blisko, że mogłam ją zapytać o powód smutku. Opowiedziała mi swą historię. Jej rodzice nie zgadzali się na związek z ukochanym. Chłopak wyjechał, a ona popełniła samobójstwo. Teraz po śmierci próbują się odnaleźć. Niewiasta nie pochodziła z naszych czasów, lecz kilka tysięcy lat wstecz. Już spory okres czasu pałętała się nieszczęśliwa. Współczułam jej. Chciałam pomóc, ale nie wiedziałam jak. Nie zauważyłam, ale wraz z końcem jej opowieści, przestał padać śnieg, a wiatr wzmógł się. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam kogoś. Był to mężczyzna. Również nie pochodzący z tego świat. Czy to możliwe, że to jej miłość? Spojrzałam na nią, a jej wyraz twarzy zmienił się. Rozpromieniła się i zaczęła go wołać po imieniu. Podlecieli do siebie i mocno się przytulili. A jednak. W końcu po tylu set latach egzystencji duchowej są już razem. Oboje uśmiechnięci,  spojrzeli na mnie i pożegnali się. Wraz z nadchodzącym słońcem, oni coraz bardziej bledli do całkowitego zniknięcia, a słońce wzeszło. Stwierdzenie, że Miłość przetrwa wszystko w tym przypadku okazało się trafne. Nawet już po śmierci. Zmęczona wróciłam do domu. 
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^* 
Oto moja praca z gimnazjum na Język Polski, nieco przerobiona. Małe co nieco dla was, mam nadzieję, że się spodoba. Zaś kolejna  i ostatnia część partowi "Zagubiona księżniczka" pojawi się gdy będzie choć 1 komentarz.Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc zachęcam do pisania :) 

Pozdrawiam Aimi-chan

sobota, 11 kwietnia 2015

Zaginiona księżniczka cz.3

Dni i noce mijały, a ja już miałam 19 lat. Upłynęły 3 lata od mojego wyjazdu. Włosy miałam teraz trochę dłuższe, ale i tak wielce się nie zmieniłam. Jestem teraz tylko bardziej doświadczona i nauczona. Umiem posługiwać się kataną i uczono mnie, jak powinna zachowywać młoda księżniczka, dama. Przez ten cały czas nie widziałam, żadnego z Uchihów. Jednakże podobno byli u mnie, lecz aż dotąd nie znam powodu ich odwiedzin.  Wtedy nie było mnie w pałacu, gdyż byłam w podróży. Od dowiedzenia się kim jestem, nie miałam żadnego kontaktu z NIM. Dzień mijał, jak każdy inny.  Właśnie teraz  miałam trening samoobrony i walki na katanę z Deidarą.  Był to wysoki, umięśniony blondyn. Jego grzywka opadała na prawe oko, a tęczówki miał koloru błękitnego. Był on moim przyjaciele, jak i zarazem nauczycielem. Po  skończonym treningu udałam się  do swojej komnaty. Ledwo zdążyłam się przebrać, a przyszła służka, która oznajmiła,  że rodzice mnie oczekują. Ciekawe, po co? Gotowa zeszłam do głównej sali. Na tronie siedział wysoki mężczyzna z nieco dłuższymi rudawymi włosami. Oczy miał koloru zieleni, tak jak ja i mój brat Pain. Obok niego siedziała piękna kobieta w białej sukni.  Miała ona różowe włosy spięte w koka, a tęczówki raziły swą rubinową barwą.  Tego samego koloru spojówki posiadał mój drugi brat Sasori.  Jego  czerwone włosy, długością sięgały do końca uszów.  Był wysoki, dobrze zbudowany. Na sali nie zabrakło również Peina wraz ze swoją małżonką, Konan. Przeczuwałam co mogą mi powiedzieć. W końcu jestem już w "odpowiednim" wieku by wyjść za mąż. Jeżeli istnieje taki wiek.  Głos jak zwykle zabrała głowa rodziny, czyli mój ojciec Oda.
- Sakura, masz już 19 lat, więc wybraliśmy Ci kandydata na męża. - Nie pomyliłam się.  Teraz tylko jedna sprawa, kogo??
- Kim on jest? - zapytałam z nieukrywaną ciekawością.
- Jest on z bardzo dobrego rodu, a wasze małżeństwo pomoże nam w razie czego i będzie umocnieniem pokoju.  To książę Konohy, Sasuke Uciha - odpowiedział Oda, ponownie zasiadając na tronie. Chyba słuch mnie myli, że niby kto?? Ten, który złamał mi serce, zmieszał mnie z błotem ma zostać moim mężem? Osobą, z którą spędzę resztę życia i za pewnie będę musiała dać mu potomka??
- Ależ ojcze, matko nie może to być ktoś inny?? - wymamrotałam z nadzieją.
- Przykro mi, ale nie. To najlepsza partia dla Ciebie. Nie sprzeciwiaj się, zrozumiano? - surowo rozkazał rudowłosy. jeśli tak mówi, to muszę to zrobić. Chociaż nie cieszył mnie ten fakt. Pewnie myślicie, że za szybko się zgodziłam. Może i macie racje, ale moje decyzje odbijają się tez na poddanych. Ze względu na nich to uczynię oraz z szacunku do rodziców. Wiem, że nie chcą dla mnie źle. Niestety taki los księżniczki, poświecić się w niektórych sprawach.
- Nie martw się córciu. Wszystko się ułoży.  -pocieszała mnie Kaori. Mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i lekko się uśmiechnęłam. Może nie będzie tak źle. Przecież moi rodzice też zostali zmuszeniu do ślubu, jednak mieli szczęście, gdyż szczerze się w sobie zakochali.  A ja?? Nie chciałam Go więcej widzieć.  Kiedy dowiedziała się reszty szczegółów związanych z przyjęciem zaręczynowym, udałam się do swojego ulubionego miejsca, którym był ogród.  Chciałam wszystko na spokojnie przemyśleć i uspokoić. Mimo, że zgodziłam się, co nie oznacza, że się z tym pogodziłam. Niby w jaki sposób chciałabym z własnej woli, wyjść za kogoś kto tak mnie skrzywdził.  Naprawdę Go kochałam, a jak mnie potraktował? Jak śmiecia, nic nie wartą, nie znaczącą osobę.  Długo nie mogłam się po tym pozbierać. Na samą myśl, że mój ukochany ma żenić się z inną serce mi się krajało.  Ciekawe co się stało z jego narzeczoną , że nadal jest kawalerem.... Te 3 lata zmieniły mnie, z czego bardzo się cieszę. Jeżeli to małżeństwo ma pomóc, zrobię to.  Ale nikt nie powiedziała, ze mam być dla niego wyjątkowo miła, czy sympatycznie nastawiona. O nie. Pokaże mu co stracił, co mógł mieć. Pożałuję wszystkich swoich uczynków. Oczywiście nie zrobię nic, co by mogło zakłócić jedną z ceremonii. Będę posłuszna rodzicom. Nie okaże mu tylko żadnych uczuć. Zachowam się tak , jak  przystało na prawdziwą damę. A z dziećmi co ? Nie wiem. Będę musiała się psychicznie i fizycznie nastawić, że będzie musiał mnie dotknąć. Ciekawe czy mnie pozna? Szczerze to stęskniłam się za Mikoto, Fugaku i Itachim. Miło będzie ich znów zobaczyć. Za pewnie nieco się zmienili, albo i nie. Wygląd Sasuke, również mógł się zmienić. Może nabrał więcej mięśni, zmężniał, a charakter? Wcześniej wystarczyła chwila, i wiadomo jak mnie potraktował. Pewnie będzie tak samo. Za dużo mam pytań, a za mało odpowiedzi. Nie zastanawiałam się juz nad tym dłużej, wstałam i wróciłam do zamku. Umyłam się i od razu udałam się spać, marząc o lepszym jutrze. Następnego dnia wszystko toczyło się bardzo szybko. Szykowania, pakowania do mojego wyjazdu. Dzień zleciał w mgnieniu oka, a już pojutrze miałam być w drodze do Konohy.  Ze  wszystkich sił, miałam spodobać się przyszłemu mężowi, aby w ostatniej chwili nic nie odwołał. Tylko, ze nie chciałam, lecz moje zdanie nie było brane pod uwagę.  W dniu podróży dopisywał mi okropny humor, a raczej jego brak. Pocieszające dla mnie było  to, że jadą ze mną Sasori i Deidara. Przynajmniej nie będę się nudziła. Przy nich czuję się swobodnie, nie muszę niczego udawać, po prostu jestem sobą. Z nimi czuję się raźniej.  Drogę przebyliśmy bezpiecznie, bez żadnego ataku. W jednym powozie chłopcy jechali ze mną, zaś w drugim moi rodzice.  Pein i Konan zostali w kraju, aby panować pod nie obecność Ody i Kaori.  Wprawiają się, bo już nie długo rodzice odejdą na "emeryturę" i to właśnie brat zajmie tron. Na miejsce dojechaliśmy wieczorem. Byłam zmęczona. Służba zaprowadziła nas do sali tronowej, gdzie mieliśmy być przyjęci przez króla i królową. Weszliśmy, ukłoniliśmy się a rudowłosy przedstawiła nas. Na tronie, ku memu zdziwieniu siedział Itachi z jakąś kobietą, a obok nich jego rodzice.  czyli, ze starszy syn objął tron?
- Witaj królu Itachi, królowo Amaru, Mikoto-ssan, Fugaku-san. Jestem władcą kraju Gwiazd, Oda Haruno, moja małżonka Kaori, syn Sasori, przyjaciel, jak i nauczyciel moich dzieci Deidara oraz moja córka Sakura Aimi Haruno.  - powiedział tata, po kolei na nas wskazując. Kiedy mówił o mnie, kazał podejść bliżej. Tak tez uczyniłam i ponownie ukłoniłam się. Spojrzałam na wszystkich Uchihów. W ich oczach zauważyłam zdziwienie. No cóż nie wiedzieli, jak wyglądam, za ich wizyty nie posiadałam żadnego portretu, a imię mogli uznać za zbieg okoliczności. Po chwili Mikoto zerwała się z krzesła i  szybko do mnie podeszła, mocno mnie tuląc. Po kilku minutach, odsunęła się ode mnie, a na jej policzkach widoczne były ślady po łzach. Następnie podszedł do nas Fugaku i przyciągnął do siebie czarnowłosą.
- Przepraszam za jej zachowanie.  3 lata temu opiekowaliśmy się pewna dziewczyną o tym samym imieniu i podobnym wyglądzie, ale to nie możliwe, żebyś to była ty księżniczko. - rzekł były król z  lekkim smutkiem.
- Nic nie szkodzi. Jednakże nie zgodzę się z panem. Czy już mnie nie poznajecie? Nawet  ty Oni.-san? O ile mogę  zwrócić się tak do króla? -  wymamrotałam spuszczając lekko głowę w dół.
- Jak mnie nazwałaś? - wyszeptał czarnooki nie dowierzając. Wstał z tronu i powoli podszedł do mnie.
- Oni-san... Proszę się nie gniewać, za moją bezczelność- -wyjąkałam, martwiąc się, ze mnie za to zruga.
- Ale za co przepraszasz??? Za to, że w końcu odnaleźliśmy naszą kochaną  Sakurcię?? - powiedział i tym razem to on mnie mocno uścisnął.  Z moich oczu poleciały łzy szczęścia. Powoli odkleił się ode mnie i odchrząknął.
- Królu Odzie dziękuję Ci, że przyprowadziłeś do nas księżniczkę Sakurę. Zaraz z rozkaże służbie, aby zaprowadziła was do pokoi. Pewnie jesteście zmęczeni podróżą. Możecie zostać u nas ile zechcecie. A co do zaistniałej wcześniej sytuacji, to...- przemówił brunet, lecz przerwał mu zielonooki.
- Nie musisz się tłumaczyć. Córka nam wszystko opowiedziała. To ja chciałbym Wam podziękować z całego serca za zajęcie się nią, za to co dla niej uczyniliście. Teraz nie muszę się martwić o jej przyszłość u boku twego brata. Będę spokojny. - rzekł Oda, uśmiechając się.
- Dziękuję za te miłe słowa. Sakura zawsze była i będzie dla nas ważna. To dla nas zaszczyt, że oficjalnie zostanie członkiem naszej rodziny. Wcześniej traktowałem ją jak siostrę, tym bardziej teraz będę mógł.  - odpowiadając również się uśmiechnął i puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się.
- Dobrze słyszeć. Niestety nie zostaniemy długo , musimy wracać do kraju, ale jeżeli to możliwe, czy do ślubu może tu pozostać Deidara i do pewnego czasu mój syn? - zadał pytanie rudowłosy.
-  Żaden problem, a teraz zapraszam do komnat.  - odparł czarnooki i zawołał trzech służących, którzy  zabrali bagaże do odpowiednich pomieszczeń. Po rozpakowaniu, z powrotem udałam się do sali, wcześniej poproszona o to. Na miejscu zastałam Itachiego i jego żonę, Deidarę i Sasoriego.
- O Sakura, w samą porę. Jeśli Ci to nie przeszkadza, chciałby przedstawić Ci moją ukochaną, a twój brat zaproponował rozmowę w celu lepszego poznania się - rzekł czarnowłosy.
- Cały on.  Zawsze musi wszystko wiedzieć, bo martwi się o swoja młodszą siostrzyczkę. - zadrwiłam.
- A to źle??? Już raz Cię straciliśmy, drugiego nie będzie - odparł oburzony rubinooki.
- Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - zaśmiał się blondyn i poklepał go po ramieniu.
- Chłopcy dość już tego. Pokażcie choć trochę manier i dacie mówić królowi Itachiemu-san.  - rzekłam karcąc ich.
- Dziękuję Ci Sakura, ale dawniej było miło jak nazywałaś mnie Itachi-kun lub Oni-san, dalej tak możesz - oznajmił czarnooki. Dziewczyna obok lekko go szturchnęła.
- No co kochanie?? Zazdrosna? – zapytał  Itachi, Amaru.
- Skądże skarbie. Tylko, że nadal nie dajesz mi poznać dziewczyny, o której dużo słyszałam od Ciebie i twojego brata.  - powiedziała z lekkim oburzeniem na jego  zachowanie.
- Nie gniewaj się już. - pocałował ja w policzek.
- Dobrze. Witam Cię Sakuro. Jestem Amaru Uchiha, ja widzisz żona tego nieokrzesanego króla.  - przedstawiła się, na chwilę złośliwie się uśmiechając przy wypowiedzeniu ostatnich słów. Dopiero teraz w spokoju mogłam się jej przyjrzeć. Długie do pasa kasztanowe, proste włosy. Błękitne oczy i brzoskwiniowa cera. Była piękna.
- Mnie również miło  poznać. A co do naszego króla, masz racje. Jeśli chcesz mogę dużo Ci o nim opowiedzieć. Co wyrabiał, za czasów mego pobytu tutaj - odrzekłam puszczając jej oczko.
- Widzę, że się dogadamy i będziemy mieć sporo tematów do rozmów.
- Też tak myślę.. Wiesz Itachi-kun nie sądziłam, że ktoś Cię zechce, a w szczególności tak urocza dziewczyna.  - powiedziałam z lekką złośliwością, ale szczery, życzliwy uśmiech posłałam kobiecie.
- Sam się sobie dziwię, że jeszcze ode mnie nie uciekła. Chyba naprawdę mnie kocha tak mocno, jak ja ją - odpowiedział. Przytulił ją i z czułością złożył na jej ustach pocałunek. Niebieskooka tylko zarumieniła się.
- To dobrze, że jesteś szczęśliwy. A jak tam po tuleniu błotnym - zapytałam, przypominając sobie tamta sytuację.
- Na szczęście Amaru nie była zła, ale i tak pozostało trochę.  - oburknął.
- Właśnie, do tej pory nie wiem, skąd miał na sobie błoto. Powiesz mi? - stwierdziła kasztanowłosa.
-Już mówię. Bo ja i jego brat mieliśmy małą kąpiel  w błocie, lecz nie z mojej winy. A, że tak kochamy Oni-san to wyściskaliśmy go. Pech chciał, że akurat gdzieś wychodził.  - rzekłam niewinnie i słodko się uśmiechając.
- To już wszystko rozumiem.
- Z czego się śmiejecie - zapytał czarnooki blondyna i czerwonowłosego.
- Wyobrażaliśmy sobie wasz widok w błocie i od razu przypomnieliśmy sobie, to jak Saki wpadła u nas - odparł Sasori, na chwilę przestając się śmiać, ale ponownie wybuchł śmiechem.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Wtedy to mnie Deidara wepchnął, a tam Uchiha!! Więc to nie moja winna, w  żadnym wypadku.- żachnęłam się. Rubinooki i niebieskooki wpadli w większy napad niepohamowanego śmiechu, aż zaczęli turlać sie po podłodze.  Widok leżących chłopaków wywołał rozbawienie u Itachiego i lekki chichot Amaru. Gdyby nie nagłe otworzenie i wtargniecie jakiejś osoby do pomieszczenia, nadal by się śmiali. Kiedy w miarę ucichli rozbrzmiał głos.
- Itachi!!! Gdzie jest ta moja "Narzeczona"?? Chcę ją zobaczyć, bo jak to kolejna brzydula, jak ostatnie, to nie żenię się!!!!
- Zapewniam Cię, że nie.
- Aha. Mam rozumieć, że za to inteligencją nie grzeszy???
- Wręcz przeciwnie, braciszku..
- Tak??  Ładna, mądra...Ile ci dała, abyś tak powiedział??-
- No nic - odarł zmieszany król.
- Kurczę, spora ta suma. Mnie tez będzie musiała przekupić. Mam nadzieję, ze jej rodzice są bardzo bogaci - powiedział. Na sali ponownie było słychać śmiech, wywołany ich dialogiem. Sasori z Deidarą leżąc na podłodze, aż płakali ze śmiechu Zaś ja stanęłam spokojnie i założyłam ręce na klatce piersiowej i odezwała się.
- Żaden z niego adonis, brak mu poczucia humoru, niezbyt inteligentny, może ja powinnam zastanowić się nad zerwaniem zaręczyn... - po tej wypowiedzi minęłam zdezorientowanego bruneta i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam. Chłopaki powoli sie uspokoili, wstali i przechodząc obok młodego Uchihy powiedzieli.
-  Wykopałeś sobie sam grób - Sasori
- Spoczywaj w pokoju - Deidara.  Również wyszli.
- Oj młody nieźle sobie nagrabiłeś. Jakby co nie wciągaj mnie w to. - rzekł Itachi i wraz ze swoją żoną opuścili salę.  przez jakąś chwilę, czarnooki stał nieruchomo, analizując o co im chodziło. Potem udał się do swojej sypiali, dalej nad tym sie zastanawiając i z tymi myślami zasnął. Następnego dnia młoda Haruno została wcześniej obudzona przez swojego nauczyciela. Razem z nim i jej bratem poszli na polanę, za zamkiem, aby ćwiczyć walkę na szpady.  Walczyli już od 3 godzin. Różowołosa była ubrana w strój do ćwiczeń, bardziej w wyglądzie przypominający ubrania męskie. Swoje długie włosy schowała pod chustą, aby nie przeszkadzały jej.  Z każdą kolejna lekcja, potrafiła więcej i udoskonalała opanowane już kroki. Dzisiaj nawet pokonała już kilka razy Deidare.
- Stary, słaby jesteś - śmiał się książę.
- Tak?? To teraz ty walcz, jak jesteś lepszy -  blondyn złowrogo na niego syknął.
- Nie mam ochoty.
- Nie chce Ci się, czy boisz się przegranej?? - tym razem odezwała się zielonooka.
- Ciebie?? Nigdy - zaprzeczył.
- To zmierzmy się.  Okaże się kto jest lepszy.  - zaproponowała dziewczyna.

-  Zgoda, tylko potem nie płacz - rzekł czerwonowłosy z pewnością w głosie. Podniósł się z miejsca, złapał za szpadę i ustawił się w odpowiedniej pozycji. Walka zaczęła się.  Nie wiedzieli, jednak że ktoś ich obserwuje...
^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*     
Podobało się? Jak tak to liczę na komentarze. Wasza opinia mile widziana. Ta negatywna również. Następna część pojawi się kiedy będą chociaż z 2 komentarze. Dziękuję :* 
Pozdrowienia Aimi-chan

wtorek, 31 marca 2015

Zaginiona księżniczka cz.2

Mijały kolejne dni. Jednakże zauważyłam pewną różnicę w  zachowaniu Sasuke. Coraz mniej się uśmiechał,  chodził dziwnie zamyślony i stał się chłodny w stosunku do mnie. Próbowałam wypytać się go co mu  jest, ale za każdym razem  mnie zbywał i odchodził. Pytałam też innych, ale oni również nie odpowiadali lub szubko zmieniali temat. Wydawało mi się, że tylko ja czegoś nie wiem. Czegoś co może zmienić, bądź zrujnować mi życie……
Wstałam  jak zwykle wcześnie rano. Dzisiaj też zamierzałam spróbować się czegoś dowiedzieć. Po umyciu się, ubraniu i zjedzeniu śniadania, ponowiłam dochodzenie. Szukałam Sasuke z myślą, że dziś uda mi się coś z niego wyciągnąć.  Jak na złość nie mogłam go znaleźć.  Szukałam bite kilka godzin i nic. Zrezygnowana tym udałam się do ogrodu, by pomyśleć.
Słońce już zaszło, a na niebie pojawił się księżyc. Powoli kroczyłam w stronę jeziorka, podziwiając rosnące wokół drzewa wiśni. Kiedy już doszłam, ujrzałam siedzącego tam kruczowłosego. Znów był nieobecny.  Podeszłam i usiadłam obok niego. Pomiędzy nami trwała cisza. W końcu chciałabym się dowiedzieć, co go trapi i dlaczego mnie ignoruje. Prawie już się odezwałam, lecz ten nagle wstał i chciał odejść. Szybko wstałam i złapałam go za dłoń.
- Co się stało?? – zapytałam patrząc się na niego. Był odwrócony do mnie plecami. Nic, cisza.
- Dlaczego mnie ignorujesz?!?!?!! – zapytałam, tym razem głośniej i stanowczej.
- Nie twój interes. – odpowiedział bardzo oschło, wyrywając rękę.
- Właśnie, że mój! Jestem twoją przyjaciółką- rzekłam. Czarnooki zaś zaśmiał się , ale nie było to śmiech radosny, wręcz  przeciwnie- szyderczy.
- Z czego się śmiejesz?!?!?!! Co?? – zapytałam nieco zdenerwowana.
- Z Ciebie.- odrzekł odwracając się.
- Ale, dlaczego? – zapytałam, nie rozumiejąc go.
- Nie jesteś ani moją siostrą, ani przyjaciółką, czy znajomą. Jesteś zwykłą, nic nie znaczącą NIEWOLNICĄ. To, że moja Cię kupiła i traktuje miło, nie oznacza, że ja też muszę. Po prostu było mi Cię żal, dlatego tak postępowałem. Przyjaciółka? Dobre sobie. Tak naprawdę nic o mnie nie wiesz, i śmiesz się tak nazywać?- zabolało i to bardzo. W jego oczach widziałam kpinę i obrzydzenie do mnie.
- Sasuke-kun, ale…
- Nie masz prawa, tak się do mnie zwracać – przerwał mi- od dziś mów do mnie Panie. Nie proszona nie odzywaj się i masz wykonywać wszystkie moje polecenia, jak każda inna służąca, czy niewolnica
- Ale, mówiłeś… obiecywałeś, że będziemy zawsze razem i na zawsze przyjaciółmi – powiedziałam, łamiącym się głosem. Powoli do moich oczy zaczęły napływać słone łzy. Ponownie usłyszał ten jego śmiech, pełny irytacji i pogardy.
- Idiotka, uwierzyłaś w to? Zawsze razem… to nie do spełnienia. Jak wiesz, jestem księciem i prędzej, czy później będę musiał ożenić się z jakąś księżniczką. Nie pomyślałaś o tym? A, no właśnie. Nie powinienem Ci tego mówić, ale chce byś była uświadomiona. Niedługo już odbędzie się ślub. Mój i księżniczki Karin, z wioski deszczu. Jak widzisz mam pełno obowiązków, więc odejdź już.  – nie mogłam w to uwierzyć. Czy to ten sam Sasuke, którego znałam??? Jak on mógł, tak powiedzieć. Zrozumiałam, że rzeczywiście go kocham. Jednakże, jak powiedział, nie ma dla nas przyszłości. On ma już narzeczoną, która zapewne jest piękniejsza ode mnie i którą kocha. Jaka ja byłam głupia. Nigdy by mnie nie pokochał…
- Dobrze Panie, już idę. – z resztką dumy, która mi pozostała ukłoniłam się i odeszłam. Chciałam mu pokazać, że jego słowa nic dla mnie nie znaczą, ale skłamałabym. Kiedy już byłam wystarczająco daleko, puściłam się pędem do swojej komnaty, nie patrząc po drodze na kogo wpadam.  Na miejscu padłam na łóżko i dopiero pozwoliłam sobie na szloch. Chciałam być jak najdalej stąd, zapaść się pod ziemię, by nikt więcej nie skrzywdził mnie, tak jak On. Po kilkunastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi, a potem kojący głos Mikoto. By nie wzbudzić w niej podejrzeń, przestałam płakać. Również wytarłam oczy i policzki. Po wypowiedzeniu ode mnie słów „proszę”, weszła do środka.
- Sakuro, mogłabyś ze mną zejść na chwilę? Muszę Ci kogoś przedstawić. – zapytała podchodząc do mnie . W odpowiedzi kiwnęłam głową.
- Płakałaś? Czy coś się stało?- o nie, zauważyła- pomyślałam- spokojnie.
- Nie, to nic takiego. Naprawdę- zapewniłam
- Na pewno??
- Tak. Chodźmy już.- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- W porządku, jak tam sądzisz. Jednak, pamiętaj mi zawsze możesz wszystko powiedzieć. – uśmiechnęła się serdecznie i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk. Gdy się oderwała, oby dwie ruszyłyśmy po schodach na dół. W wielkim salonie zauważyłam dwie postacie. Byli to  mężczyzna i kobieta. Mężczyzna miał krótkie, rudawe włosy, zielone oczy oraz był bardzo o kolczykowany. Kobieta zaś miała, krótkie do ramion niebieskie włosy, a w nie wpięty papierowy kwiatek. Oczy również miała koloru błękitu.  Rudowłosego, z koniś   kojarzyłam, lecz nie wiedziałam z skąd. W oczach zielonookiego  zauważyłam niedowierzanie, jak i szczęście?
- Sakuro, to jest Pein i Konan. To właśnie jest Sakura.- przedstawiła nas sobie długowłosa.
- Kochana, ci ludzie mówią, że znają twoich biologicznych rodziców.- nie wierzyłam w to co powiedziała. Czyli jednak oni żyją? Mam rodzinę???
- Sakura, czy mógłbym zobaczyć twoje znamię na szyi? – zapytał mnie Pein. Zdziwiłam się, bo niby skąd on o nim wie? Ale co mi szkodzi, nic. Za moją zgodą podszedł, a ja odsłoniłam miejsce, na którym widniało. Znamię to miało kształt półksiężyca, a w środku niego była gwiazda.

( Taki kształt miało to znamię dop. autorki)
Kiedy ją zobaczył, mocno mnie przytulił, mówiąc
- Jednak to prawda. W końcu odnalazłem moją jedyną siostrzyczkę. Jak ja za tobą tęskniłem.
- Co?? Sio…strę??? Że jak? Ale, jak to?? – zapytałam zdezorientowana, przecież pamiętałabym, ale… w tej właśnie chwili, sobie przypomniałam. Miałam brat, nawet dwóch. Już wiedziałam, dlaczego wydał mi się znajomy.
- Pein? Braciszku- zaczęłam płakać, lecz teraz ze szczęścia. Odnalazłam swojego krewnego, mojego kochanego brat.
- Pamiętasz mnie?? Bardzo się z tego cieszę!!- oderwał się ode mnie na chwilę, jednak po tych słowach znów poczułam uścisk.
- Ale, jak  mnie znalazłeś? Przez tyle lat nie miałam nikogo, dzięki Mikoto zostałam uratowana, żyję tu z nimi. Traktowali mnie przez ten czas, jak rodzinę. Za co bardzo dziękuje. – rzekłam i przytuliłam czarnowłosą.
- My też się z tego cieszymy. – odpowiedziała
- Wisienko, gdy atak się skończył, zaczęliśmy cię szukać, jednak nie mogliśmy znaleźć. Rodzice byli załamani, więc obiecałem im,  że odnajdę Cię. Podróżowałem i przeszukiwałem wszystkie krainy i wioski, aż w końcu dotarłem tu. Słyszeliśmy plotki o pięknej dziewczynie z różowymi włosami i szmaragdowym oczami. Miałam nadzieję, że to ty i nie myliłem się. A ta blizna, a raczej znamię nie jest przypadkowe. To dowód, że jesteś córką władców Wioski Gwiazd. Tak siostro, jesteś księżniczką, a ja księciem. Jesteśmy dwoma z trzech następców tronu Wioski Gwiazd. – tymi słowami zakończył swój monolog rudowłosy.
- Nie wierzę… Cały czas, gdzieś tam daleko miałam rodzinę, tą prawdziwą, biologiczną…- z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej nie. Jeśli znalazłam krewnych to oznacza, że muszę się ze wszystkimi rozstać. Jednakże chciałam uciec, przez Sasuke i nadarzyła się ku temu okazja. Po krótkim zastanowieniu, postanowiłam wykorzystać ją.
- To kiedy pojedziemy spotkać się z rodzicami??- zapytałam szczęśliwa, lecz odrobinę też smutna.
- Nawet dzisiaj!!- odpowiedział uradowany Pein.
-Mikoto, wiem że to szybko, ale zrozum. Dowiedziałam się, że mam bliskich i chcę ich zobaczyć. Dziękuję Ci za wszystko. Za to, że mnie wychowywałaś  przez ten czas,  za poświęconą mi uwagę.- zwróciłam się do Uchihy i mocno ją przytuliłam.
- Rozumiem Cię dziecko. Idź  się spakować i jedź. A i jeszcze pożegnaj się ze wszystkimi, bo na pewno będą za tobą tęsknić. Szczególnie Sasuke, no i ja. Byłaś, znaczy jesteś dla mnie jak córka, której nigdy nie miałam. Tu zawsze będzie dla ciebie dom.  Pamiętaj o tym i odwiedź na s czasem.- wzruszyłam się jej wypowiedzią. Wiem, że ona nigdy by mnie nie okłamała.
- Dla mnie też jesteś, jak druga matka. Opiekowałaś się mną, gdy nie miałam nikogo. Teraz, tak jak mówiłaś pójdę się spakować –odrzekłam uśmiechając się i wchodząc po schodach.  Gdy to zrobiłam, spakowałam się i wróciłam z moimi rzeczami na dół. Fugaku i Itachi również przyszli mnie pożegnać, jednak nie było Sasuke. Mogłam się po nim tego spodziewać. Nawet pewnie nie wie, że odchodzę. I dobrze. Nic by to nie zmieniło.
- Żegnam was i dziękuję za wszystko. – po kolei każdego uściskałam.
- A gdzie jest Sasuke? Na pewno chciałby się również pożegnać. – zapytał głowa rodziny Uchihów.
-Nie trzeba go wołać. Nawet prosiłabym, by nic mu nie mówić, gdzie będę i kim tak naprawdę jestem. Proszę, on ma swoje życie, a mną i tak się nie przejmie. – rzekłam z delikatnym uśmiechem. Zdziwili się tym, co powiedziałam. Cóż, taka prawda. Sam mi to powiedział, więc zapewnie tak jest.
- Czy coś zaszło między wami?- zapytała Mikoto z nutką troski.
- Nie nic, naprawdę.  Tylko proszę, obiecajcie mi, że nic nie powiedziecie Sasuke, błagam. - poprosiłam . Zgodzili się, ale widziałam w ich oczach nie pewności. Ostatni raz na nich spojrzałam i udałam się za swoim bratem. Za nim jeszcze weszłam  do karocy, zauważyłam bruneta.  Teraz mogłam pokazać mu, że jestem twarda, i że nic już dla mnie nie znaczy. Podeszłam do niego i ukłoniłam się.
- Panie chciałam Ci tylko podziękować za twoją dobroć, przez te lata. Teraz jeśli pozwolisz odejdę……… Na zawszę- ostatnie słowo rzekłam ciszej, ale tak by usłyszał. Ukłoniłam się ponownie i odeszłam. Weszłam do powozy, a wtedy odjechaliśmy. Na moim policzku poczułam jedną, samotną łzę, którą szybko starłam. Po moich słowach, widziałam w jego karych tęczówkach szok i niedowierzanie. Pewnie nie spodziewał się tego. Cóż, to już koniec. Teraz rozpocznę nowy rozdział mojego życia. Zapomnę o nim i stanę się dobrą i sprawiedliwą księżniczką, kolejną następczynią tronu Wioski Gwiazd…

^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*      Na początek chciałabym przeprosić, za tak dłuuuugą nie obecność. Nie mam dość czasu aby prowadzić moje blogi, lecz staram się. Tak szczerze nie pisałam już nic około roku, więc trochę trudno będzie znów mi zacząć. Mam nadzieję, że macie do mnie ogromną ilość cierpliwości. Wybaczycie mi??
Pozdrowienia dla wytrwałych Aimi-chan